piątek, 25 lipca 2014

limity ale nie na złotym ekranie

Wczoraj poczułem chęć obcować ze sztuką wysoką w formie X Muzy. Chciałem obejrzeć coś głęboko zapadającego w pamięć. Czegoś z głębokim rysem charakterologicznym postaci i fabułą, która stanowi de facto filozoficzne rozważania zmuszające widza zarówno do głębokiej kontemplacji otaczającej go rzeczywistości jak i zajrzenia w głąb siebie...

I obejrzałem "Szybkich i wściekłych 6" :D

Bo odmóżdzyć też się czasem trzeba a amerykańskie superprodukcje w tym pomagają niezwykle i bardzo. "Szóstka" przy tytule wskazuje niezbicie, że poprzednie części filmu dobrze się sprzedały. Publika waliła drzwiami i oknami, finansując części następne i pozwalając dotoczyć się serii do diabelskiej szóstki. Widziałem wszystkie poprzednie części i muszę stwierdzić, że jest to zrozumiałe, bo też i produkcje te oko widza cieszą (mózg niekoniecznie). Szybkie kobiety, piękne samochody, wspaniali mężczyźni i dużo, dużo akcji. No jest wspaniale... 

Więc zasiadłem sobie celem obejrzenia filmu wyłączając logikę jak i oczekiwania dotyczące wysublimowanej fabuły (chociaż w tej części naprawdę scenarzyści starali się zrobić zrobić zwroty fabuły - raczej nie wyszło - bo film jest przewidywalny, aż do bólu - ale się starali...). Jest fajnie - głośno, kolorowo, muzyka gra. Kiedy w 2/3 filmu rozwalają czołg za pomocą zwykłych samochodów człowiek może sobie pomyśleć, że tego to już nie ma jak przebić... Otóż jest, ponieważ piętnaście minut później rozwalają samochodami ogromny wojskowy samolot transportowy... Nie wiem co będzie w siódmej części - jedyne co mi przychodzi na myśl to statki, albo budynki - w finale może jakaś płyta tektoniczna... 

Co do aktorstwa - no cóż - z pewnością nie są to aktorzy teatralni. Vin Diesel wygłaszający z kamienną twarzą umoralniające gadki u mnie powodował jedynie zażenowanie - ale też filmów takich nie ogląda się dla gry aktorskiej. Biorąc sprawę z drugiej strony - może to i dobrze, że w filmie są prezentowane jakiekolwiek wartości - przez osmozę w ferii wybuchów i pościgów samochodowych, może coś do głów przeniknie.  

Po seansie uznałem, że po raz kolejny sprawdza się złota zasada inżyniera Mamonia, że ludzie lubią to co znają. Siódma część jest nieuchronna (bez Paula Walkera - który po premierze szóstej części zginął, nomen omen - w wypadku samochodowym - a szkoda, bo może i grał jak wieszak ale darzyłem go sympatią). Ja pewnie i tak ją obejrzę... 
Bo czasem zamiast turbota w sosie kaparowym z puree z borkułów popitym białym winem, człowiek ma ochotę zjeść kebsa i zapić go colą.

Swoją drogą do filmu zrobiono całkiem fajny soundtrack (o ile ktoś lubi hip hop). Wrzucony kawałek poniżej zamierzam sobie wrzucić na listę do biegania - tekst jest motywacyjny, tak bardzo jak tylko gangsta rap motywować może :P (no sami przyznacie - patetyczne, że aż boli :P :

I never feared death or dying
I only fear never trying
I am whatever I am,
Only God can judge me, now
One shot, everything rides on tonight
Even if I've got three strikes, Ima go for it,
This moment, we own it
And I'm not to be played with
Because it can get dangerous
See these people I ride with
This moment, we own it


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz