poniedziałek, 28 stycznia 2013

gwiazdy gwiazdeczki wy moje

Ten post miał być zupełnie o czym innym. Najpierw chciałem opisać z detalami proces wstawania z łóżka. Ta czynność bolesna dla mnie niezwykle i bardzo wymagająca jest czynnością permanentną niestety i powtarzalną tak bardzo, że aż dusza boli. Potem chciałem opisać, że brakło mi keczupu (bo brakło) i to jak bardzo z tego powodu rwie mie dusza, boli jestestwo i jak bardzo jestem smutny i jest mi źle. W mojej głowie jednakże, pojawił się temat jeszcze bardziej bezsensowny i nie wart poświęcenia mu chociażby minuty z życia. Ale, gdyż ponieważ, jestem człowiekiem hojnym, a wręcz można by powiedzieć, że w niektórych przypadkach rozrzutnym (przypadkami tymi jest zwykle stan upojenia alkoholowego kiedy to chleje wódkę przy barze nie licząc się z kosztami i cierpiąc na syndrom "króla świata", który to syndrom dnia następnego, z samego rana o 13, zamienia się w syndrom "o kurwa znowu jogurty do końca tygodnia"). Przechodząc do meritum, jak rzekł Donald z uśmiechem na widok projektu ustawy podwyższającego stawki podatku, postanowiłem napisać o celebrytach. Kiedy byłem jeszcze szczenięciem, nieodrosłym od ziemi miłośnikiem Vibovitu, orenżady w woreczku i gumy Turbo, czegoś takiego jak celebryci nie było. Było przaśnie, było biednie, ale celebrytów nie było. Generalnie nikt się nie interesował kto z kim jest w ciąży, kto się upił, kto nie ma pieniędzy a kto pieniądze ma i wogóle tymi wszystkimi rzeczami, które do życia są zupełnie zbędne a wręcz życie to zaśmiecają (tzn wyłączam z tego zakresu sąsiadów - to jest było i będzie). I potem nagle, nie wiedzieć czemu, nie wiedzieć dlaczego, ktoś zaczął wmawiać mi, a także pozostałym mieszkańcom kraju naszego nad wisłą pięknego, puszczą porosłego gdzie dzik, żubr, sarna, łoś, jaskółka, bociek ...... - przepraszam rozczuliłem się. Otóż ktoś, jakiś pomiot diabelski, zaczął wmawiać, że należy interesować się życiem ludzi, którzy pojawiają się nie wiedzieć skąd i nie wiedzieć dlaczego i nagle wszędzie ich pełno, że aż strach puszkę paprykarzu szczecińskiego otworzyć. Co więcej ludzie Ci w przeważającej większości reprezentują sobą poziom średnio rozgarniętego pieska preriowego. I jest to zbieranina różnoraka, kolorowa i pełna blichtru. A żeby się do niej dostać to trzeba spełnić kryteria niejasne i pełne tajemniczości - no bo jak to jest, że ktoś zagra w jakimś tam serialu o nie wiem.... powiedzmy..... regeneracji szamb i zaraz jest określany mianem aktora. Nie ważne, że gra na poziomie wykładziny. Zagrał w serialu. I już wszyscy wiedzą co jak gdzie z kim i po co, a jak kobieta to jeszcze jakie majtki nosi i co sobie wstrzyknęła w ryj, że jej tak spuchł.... I ja tego nie rozumiem.... jak można takim ludziom płacić za cokolwiek.... ja wiem... ja rozumiem... prawa rynku - jest podaż jest pobyt. Ludzie mają zapędy vojerystyczne i celebryci zastąpili podglądanie, co też tam się u sąsiada spierdoliło i dlaczego powinno mnie to cieszyć. Ale i tak budzi niesmak płacenie takim amebom za to, że są. I płacenie niemało za to, żeby Zbigniewa W. mogła nacierać skórę guanem świni wietnamskiej i potem założyć kieckę, że ja lepszą po pijaku z prześcieradła komunistycznego przy pomocy widelca uszyję. Albo żeby Władysław H. mógł sobie kupić brykę drogą i jeździć nią po tych naszych dziurach, tudzież zaparkować na martwym polu, bo przecież on może bo jest znany. Tak więc  w myśl zasady że naród wspaniały tylko ludzie kurwy, wylawszy żale, idę sobie policzyć płytki w łazience......

sobota, 26 stycznia 2013

przed etatem

Lat temu nie tak znowu dużo, postanowiłem zrobić coś ze swoim życiem. Ponieważ nie celowałem ani w biznesie ani w innych aktywnościach, które pozwoliłyby mi zarobić na kromeczkę suchego chleba i kubek wody postanowiłem pójść na studia. Studia...... mój Boże..... Chwyciły mnie właśnie nostalgiczne wspomnienia za tym okresem wspaniałym, przepełnionym z jednej strony alkoholem z drugiej alkoholem z trzeciej knajpami i gdzieniegdzie nauką. Tak nauka do sesji .... nauka do sesji odbywała się co miesięcy kilka i była to przyjemność wątpliwa, starcie warte poematu. Dzika wyprawa w czeluści niezgłębianej przez pozostałą część roku wiedzy. Ciągła walka ze snem (bo przecież dodatkowe 4 h drzemki poza 10 h snu to wiadomo, że dla studenta za mało), walka także z rzeczami innymi jak znajomymi, kolegami, przyjaciółmi wręcz można powiedzieć diabłami wcielonymi, którzy na pokuszenie imprez nocnych i miejsc tajemnych knajpami zwanymi, wodzili. W skrajnych wypadkach, kiedy to celem odseparowania od kusicieli wszelakich do domu rodzinnego się udawałem, rozpraszało wszystko inne. Bo czyż dużo ciekawsze nie jest doszukiwanie się we wzorze tapety postaci Jezusa, Napoleona, Antoniego Macierewicza. Czyż dużo ciekawsze nie jest obserwowanie pająka i zadawanie sobie pytań egzystencjalnych - Dokąd on zmierza? Co czuje? Czy jest szczęśliwy? Czym jest szczęście? W jaki sposób nie mylą mu się nogi? I tak też czas przeznaczony na zdobywanie wykształcenia zamieniał się w swoistego rodzaju studia filozoficzne..... A potem przychodziły 3 dni przed egzaminem - kiedy to mózg nie miał wyboru i musiał przyjąć wiedzy wiele - można powiedzieć, że nawet niezwykle wiele wiedzy musiał organ ten przyjąć. I okazywało się że student godzin jedynie 6 sypiać może a i to uważa za rozpustę i czasu marnację. Podobnie za zmarnowany, uważał student, czas potrzebny na przygotowanie posiłków, o rzeczach tak marginalnych jak sprzątanie mieszkania nie wspominając. I był to czas srogi, czas cierpienia i pożogi, czas bólu i gehenny, czas stresu i zakładania garnituru...... A potem.... a potem kiedy to wszystko minęło.... kiedy ulżyło...... kiedy odeszło w dal..... wtedy...... wtedy były drugie terminy :)

poniedziałek, 14 stycznia 2013

czy to czysta czy to cysta

W myśl jednej z zasad Hitchcocka (hitch - węzeł, supeł cock - slangowe określenie na wiadomo co - a my się z Psikutasa śmiejemy :) ) najpierw jest trzęsienie ziemi a potem napięcie winno rosnąć. Tak więc - UPILIŚMY SIĘ. Upiliśmy się radośnie, upiliśmy się na smutno, upiliśmy się wódką, upiliśmy się piwem, winem, płynem Borygo, denaturatem (tak zwany drink Ray Charles) czy też alkoholem od miłego mężczyzny ze wschodnim akcentem (tak zwany drink Stevie Wonder). Gdzieś tam wewnątrz wiemy także co nas czeka..... Cierpienie, niemoc, gehenna... ale póki co jesteśmy lwami parkietu, zdobywamy miłości naszego życia (najlepiej wszystkie naraz). Jesteśmy filozofami, politykami, lekarzami, prawnikami, ekspertami sportowymi - jesteśmy wszystkim.... I przychodzi ranek...... I nagle BUM ....Rzeczywistość uderza z siłą wodospadu, prosto w twarz. Powietrze głośno jest.... w głowie przemówienie Hitlera podczas koncertu death-metal- dubstep zespołu. Każda upadają kropla to odgłos jak przy przekraczaniu bariery dźwięku... I jak przetrwać ... JAK ŻYĆ... ale ale może delikatne dźwięki muzyki pozwolą jakoś przetrwać to co najgorsze .....

I tak subiektywny wybór 7 (a czemu nie 8 - bo wtedy można by zapytać czemu nie 7) piosenek na kaca:

7. Pierwszy kawałek ma walor rozrachunkowo- wspomnieniowy - polecam zwłaszcza po weselu gdzie też duży wybór potraw i człowiek tak je i pije i je i pije i je i pije a potem pije a rano jest jak zwykle.....


6. Kawałek kolejny pomaga zwłaszcza po upiciu się na smutno - bo zostawiła, bo nie chce, bo ma innego ..... i rano jeszcze ten kac i to doświadczenie rzeczywistości jest takie wyraźne takie namacalne - i te pi*****ne kurzołapy z puchatymi uszkami..... dla pocieszenia tylko Tymon - leczy duszę, leczy ciało - zupełnie jak schabowy ......

5. Kawałek kolejny jest moim osobistym faworytem - ot prosta miniaturka na gitarę akustyczną - gdzieś tam sobie w tle brzdęka i pozwala umęczonemu umysłowi zająć się konstruowaniem kolejnej teorii wszystkiego .....
4. Następna propozycja to nieco inna bajka (czy też w warunkach zmęczenia poimprezowego koszmar). Ot hip-hop taki radosny, słoneczny (że w obecnych warunkach pogodowych to tylko chciałoby się rzec "słonecznie jak ja pi****ole) i że niby jechać na rowerze - na kacu taaaaa, ale posłuchać można - widać, że autor jednak pewną praktykę w przedmiotowej sprawie posiada:

3. Już nie boli prawda? Prawda? Wszystko jest w porządku? Prawda? Nie k***wa nie jest - ale kto wie może powtarzanie tego będzie miało jakąś siłę sprawczą (jak twierdził pewien PRowiec o nazwisku zaczynającym się na G i kończącym się oebbels). Piosenka zawsze pomoże pamiętać co trzeba powtarzać:
2. Ale i tak wiadomo, że to koniec. Że nie ma już nic. Że nic nie będzie. Że wszystko nie ma sensu - bo czeka nas zejście, agonia, bo przecież nie idzie zdzierżyć......
1. I na koniec już na poważnie, bez śmiechów.... Kiedy budzisz się rano w otoczeniu pięknych ...... hmmmmm no cóż nie pozostaje nic innego jak być easy. easy like sunday morning.




niedziela, 6 stycznia 2013

cichy męczydupa

Skrada się niczym radny samorządowy do łapówki. Jak cichy zabójca czai się w zakamarkach organizmu wyczekując momentu kiedy to osłabiony brakiem słońca, nadużywaniem alkoholu i kolejnym maratonem "Mody na sukces" (1000 twarzy Ricza czyli jak bardzo bolesny jest cios szpadlem w twarz) organizm podda się jego działaniu. Taaaaa mówię o przeziębieniu. Jeżeli jeszcze w tym roku nie doświadczyliście tego zjawiskowego zjawiska to pojawi się. Pojawi się w całej okazałości niczym silikonowy biust Agnieszki Szulim, niczym nuda w "Nad Niemnem", niczym przypominająca zbitego lemura twarz wokalisty tego dziwnego zespołu, który zrobił karierę piosenką "Ona tańczy dla mnie" (nie żebym widział teledysk i znał piosenkę - wiadomo przecież nikt nie ogląda - a 36 milionów odtworzeń na YT wykupili .... wiadomo kto wykupił :D). I jest to pewne jak sobotnie kolejki w mięsnym, jak karcący wzrok Macierewicza, jak bolące golenie Kwaśniewskiego..... Więc przeziębienie..... Ten dziwny stan kiedy człowiek czuje jakby był na kacu, mimo że od ponad 48 godzin wykazuje się pełną abstynencją i jest trzeźwy jak nie przymierzając świnia. Kiedy to nos wydaje się byś jedynie dziwną naroślą na twarzy, bo oddychać się przez niego nie da. Kiedy to przełknięcie babcinego rosołku wydaje się być iście Herkulesowym wyczynem, gdyż ponieważ gardło postanowiło się pobawić z właścicielem w zabawę "A zgadnij co to i dlaczego 1000 szpilek". Plus ciepłota ciała i dreszcze jakby podświadomość zrobiła psikusa i zapisała Cię do klubu morsów bez Twojej wiedzy - co więcej w kilku miastach, co więcej - uczestniczyłeś we wszystkich spotkaniach - jednego dnia..... Tym samym jedyne co można powiedzieć o samopoczucie to to że jest i że jest chujowe. I co najgorsze, w myśl powiedzenia (nie da się ukryć że prawdziwego) że leczone przeziębienie trwa tydzień a nie leczone 7 dni, nie wiele można z tym wszystkim zrobić. Tym samym idę się zatopić w cierpieniu, agonii, bólu, gehennie, mękach, depresyjnym postrzeganiu rzeczywistości i twórczości zespołu Bajm..........  Postaram się dogadać z przeziębieniem jak prawdziwy mężczyzna i jak prawdziwy mężczyzna zawinę się w kocyk, przybiorę pozycję embrionalną i między jednym jęknięciem a drugim będę cichutko wznosił modły do pogańskich bóstw o zmiłowanie obiecując w zamian krwawą ofiarę z kaszanki....

piątek, 4 stycznia 2013

eine fur alle, alle fur eine

Zbyszeeeeeeeekkkkkkkkkkkkkk porozzzzmawiiiiiiiiiiaaaaaaaajjjjj ze mnom - noooooooo porozmawiajjjjjjj ze mnąąąąąąą choooooooooooodź naaaaaa jednegooooooooooo - czyli subiektywny przegląd pijaków polskich :

5. Pijak - amant - Czeeeeśććć dziewczyny skond jesteście??? Mogęe się przysiąśććć?!?!?! - nie mogę???? a to usiądę!!!!!!. OOoooo a jak koleżankaaa ma na imię? Jak??? JOLANTAAAAAAAAA?!?!?!? JOLA ?!?!?? znaczy się! Znałem kiedyś Jolę hłehłehłe tak znałem Jolę Jolusięęęęęę znałem!Tak ona też się na mnie tak paczyła.......

4. Pijak - introwertyk - co się kurwa paczysz?? Masz kurwa problem???? Chcesz kurwa wyjśćććććć? No chcesz kurwa??? wypierdalaj słyszałeś!!!! W Y P I E R D A L A J !!!!! CO ROMAN mówisz? Że tam nikogo nie ma ? Jak kurwa nie ma jak ja ich dwóch widzę i obydwoje dymią - bliźniaki zasrane!!!!! Co się patrzycie ??? <odgłos jaki wydaje pięść uderzająca w twarz - coś pomiędzy plask a stuk> Co kurwa myślisz że z ochrony jesteście to nie dam rady ?!?!?!? MAM KOLEGÓW!!!!!!!!

3. Pijak - ekstrawertyk - Skąąąąąddddd jesteśśśś? Z Poski???? JA TEŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻŻ!!!CO za przy.... pszy.... p..... co za zbief okolidżnoźci.......... CHODŹMY SIĘ NAPIĆ!!!!!!!!!

2. Pijak - abstynent - Nie nie ja to trzeźwy jestem. Wiesz nie mogę już patrzyć jak taką słabą mają głowę. Po pół litra wypiją i już wariują. Słabe teraz te głowy oj słabiutkie nie to co kiedyś takkk ale ja to trzeźwy jestem tak trzeźwy. Trzeźwiutkiiiiiiiii. <ŁUP> kto postawił tu tennnn stolik!! KTO!!! przed chwilą stał dalejjjjj!!!!! DALEJJ!!!!! ja pierdole piją i wszystko przestawiają! o czym to ja? a tak wiesz ja dużo czytam. Głównie rosjan - Kundere naprzykład bardzo lubię i Liszta tak Liszta to wszystko przeczytałem. Tak... o czym to ja ? a tak głód na świecie takkk. no no chodźmy się napić ale na mnie to i tak nie podziałabo jestem trzeźwy ale jak masz ochotę to ok......

1. Pijak klasyczny ZZZZZZZZZZZZZZzzzzzzzzzzzzzzzzzzzz..................................



czwartek, 3 stycznia 2013

bo kurwa abstrakcyjnie tak.....

Pewnego pięknego dnia ludzkość postanowiła wynaleźć samochód - jak postanowiła tak też zrobiła. Jakoś tak wcześniej, ale nie tak znowu dużo wcześniej, ludzkość wynalazła także kanalizację i zrezygnowała z instytucji rynsztoku, która to instytucja prze wiele wiele lat funkcjonowała z powodzeniem, umożliwiając ludziom spożywającym w zbyt dużych ilościach truciznę powszechnie zwaną alkoholem na wpadanie do rzeczonego rynsztoku. Tym samym powiedzenie o wyciągnięciu kogoś z rynsztoku odłączyło się od rzeczywistości (leczy czy aby na pewno) i jest powszechnie używane w stosunku do ludzi którzy zakończyli karierę polityka ... Ale ja nie o tym. Otóż kanalizacja jak sama nazwa nie wskazuje, znajduje się pod ziemią. Drogi znajdują się natomiast na ziemi. Ponieważ  jedno znajduje się zwykle powyżej drugiego (zagadka co powyżej czego???? Nagroda: mięsiste wargi Ryszarda Kalisza w butelce Żytniej), powstała konieczność dostępu do tego co znajduje się pod spodem, żeby nie zniszczyć tego co znajduje się nad spodem. I tak też pewna boska siła rzuciła to delikatne i niewinne ziarenko pomysłu do czyjejś głowy. Ziarenko jak to ziarenko wykiełkowało w pomysł, który jak to z niektórymi pomysłami bywa (np. pociski sterowane gołębiem http://www.eioba.pl/a/1vsc/jak-golebie-nie-zdobyly-swiata ) zostały wdrożone. I tak też powstały STUDZIENKI KANALIZACYJNE - wyłoniły się tajemniczo i nieśmiało z pramaterii umysłu i ochoczo zaczęły pojawiać się na drogach. Tymczasem w pewnym środkowo-europejskim państwie, którego nazwa zaczyna się na P a kończy na OLSKA, ktoś.... nie wiem kto.... ale musiał to być ktoś o naprawdę niezwykłej charyzmie i sile przekonywania, wpadł na pomysł, żeby nie umieszczać owych studzienek w osi jezdni, a radośnie rozrzucać je to tu to tam . Ja dopatruje się w tym pomyśle pewnego geniuszu, geniuszu abstrakcyjnego, geniuszu szalonego, geniuszu pełnego pasji..... Co więcej w całym kraju znalazło się wielu.... wielu naśladowców , co więcej nie da się ukryć, że wielu z tych naśladowców w wielu miastach osiągnęło swego rodzaju maestrię. I tak też, radośnie wracając i prowadząc mój styrany życiem samochód mogę uprawiać piękny slalom. Jest to swego rodzaju bezpośrednie obcowanie z abstrakcją... z mistyką ułożenia wręcz... - wrażenie tak bliskie, że aż odczuwalne...... Dlatego też chciałem wyraźnie zaprotestować przeciwko zmianie tej sytuacji.... Ja sztukę lubię a sztukę abstrakcyjną lubię niezwykle i dlatego uważam że to co dzieje się na drogach jest wartością samą w sobie w tym bezideowym świecie - to rzekłem JA po wydaniu 500 zł na naprawę zawieszenia :D