sobota, 27 listopada 2010

Wrogowie publiczni - OST

Witam,
Siedzę właśnie przy biurku. Uczę się na egzamin, którego nie znam i słucham sobie OST z filmu już niemłodego "Wrogowie publiczni" (w oryg. "Public enemies"). Film ten z obsadą gwiazdorską niezwykle, bo zagrali tam i sam Nożycoręki J. Deep i amerykańsko psychopatyczny C. Bale, muzykę ma z okresu (właściwie to bardziej tym okresem inspirowaną bo część wykonawców o latach 30 wiec co najwyżej z opowiadań) kiedy dzieje się akcja filmu, a więc lat 30. Epoka wspaniała dla bluesa co też i widać po soundtracku. Mamy więc Otisa Taylora (którego kawałek "Ten million slaves" spowodował że tymże OST się zainteresowałem), Billie Holiday, której nie tylko żadnemu fanowi muzyki bluesowej, ale generalnie żadnemu człowiekowi o inteligenci większej niż przeciętne rozgarnięta rozgwiazda przedstawiać nie trzeba,"Blind" Willie Johnson - który w okresie kiedy dzieje się akcja filmu święcił triumfy największe i należy do panteonu ślepych bluesmenów. Na dokładkę obok tradycyjnych wykonawców bluesa mamy Diana Krall, która raczej ma więcej wspólnego z muzyką typu smooth (i nie mam tu na myśli smooth death metal), ale na ten OST pasuje doskonale. Plus parę motywów wyciągniętych z filmu (które moim zdaniem pasują na ten krążek jak świni siodło bo rozwalają cała atmosferę bluesowej melancholii - no ale trudno). Czy warto posłuchać? Warto w jakiś leniwy wieczór, ale po wywaleniu tych patetycznych kawałków skomponowanych przez Elliota Goldenthala ( pan popełnił OST m.in do filmu Batman i Robin, który po dzień dzisiejszy powoduje, że budzę się w nocy z krzykiem).

czwartek, 26 sierpnia 2010

po pierwsze

Witam,
wypadałoby się przywitać więc się witam. Witam. No nie to już drugi raz. Więc to pierwsze witam się nie liczy. Nie ważne. W każdym razie witam.

Pisze sobie tutaj ponieważ posiadam taką potrzebę. Potrzebę ekshibicjonizmu intelektualnego. Lub też ewentualnie nie wiem dlaczego. Dlaczego ludzie tworzą blogi? Bo mogą . Bo mają coś do powiedzenia. Albo nie mają ale myślą, że mają. No nie ważne.... Ktoś pisze i ktoś to czyta. Więc czemu nie ja. Czemu nie ja.... Czemu. No więc jestem tu. I pisze. O czym pisze czy też napisze. O różnych bardzo różnistych rzeczach. Bo świat jest ciekawy, zresztą tak jak ludzie. A może świat to ludzie. Ludzie to świat? No nie ważne.

Powinienem napisać coś o sobie. Ciężko pisze się o sobie. Lubię różne rzeczy. Różnymi rzeczami się interesuje. Zawód prawnika wykonuje. Z małego miasta jestem, ale nie mam go w dupie. Mieszkam (mieszkał będe) w mieście większym - wojewódzkim. Czy to coś zmienia. No cóż w miastach wojewódzkich nie ma jaskółek są za to teatry. W miastach wojewódzkich nie ma również wszędzie blisko, ale jest więcej wszędzie, mimo że daleko. W miastach wojewódzkich ( nie na Kubie) się nie dowiesz, że Roma z podgrodzia się rozwodzi, bo jej się strawa zważyła, czy też że będą nowe dyby z firmy Dybex. Za to w mieście wojewódzkim, są rzeczy o których się prostemu człowiekowi nie śniło. Korki na przykład.
Aha i jestem hetero. I nie lubię szczypiorku.