czwartek, 27 marca 2014

bul szit

Rany, rany jestem niepokonany - jak to kiedyś Magik zapodawał - zanim postanowił poszukać alternatywnej drogi na parter. Znowu coś piszę tu i mam, że tak powiem, reaktywację. Ciekawe na jak długo - ale nie ma co uprzedzać faktów, bo kto wie, może będę tego bloga prowadził po kres dni mych. Racząc czytających odpowiednią dawką absurdu, nonsensu, papki pop-kulturalnej, trafnych (mniej lub bardziej) obserwacji rzeczywistości itp itd. W każdym razie... 

Zginął samolot. Wziął i zginął Bojng. Parunasto-tonowy król przestworzy wziął się i rozpłynął. UFO?? Niezmierzony apetyt Ryszarda Kalisza? Brzoza o wysokości kilometra? Wielbiciel Ramadanu? Gołąb na kacu w silniku? Nikt nie wie... Ja też nie wiem... Z drugiej strony to jednak jest coś, że w świecie, w którym technika poszła na tyle daleko, że ktoś jest w stanie podejrzeć, ile listków papieru toaletowego urywam w kiblu, to jednak omnipotencja taka ma swoje granice. 

Wladymir wziął był i zajął. Wlazł z buciorami i zajął. Wszyscy się oburzyli. Ach jakie piękne oburzenie. Wspaniałe. Święte. Słowa: sankcja, ograniczenia, potępia, jest oburzające dobiegały zewsząd. I to na tyle często, że stały się swoja własną parodią. Nie ma się co oszukiwać - "Nikt nie będzie ginął za Krym" - brzmi jakby znajomo? A Władymir? Władymir ma to gdzieś. Władymir wziął co chciał. Władymir ma pozycję, która mu na to pozwala. Też jestem święcie oburzony. To skurwysyn z Władymira. Moje oburzenie kończy się jednak, w tym samym miejscu, w którym kończy się oburzenie wszystkich innych. Moje oburzenie kończy się na konieczności latania z karabinem i strzelania do ludzi :) Czy można było postraszyć Władymira armią? Oj można było. Wysłać wojsko na Ukrainę. Zabawa w cykora, pod rygorem nuklearnej pustyni :). 

Zimowe Igrzyska Olimpijskie czyli  - 750 konkurencji polegających na jeżdżeniu po śliskim - plus curling. Było przaśnie, było po rosyjsku. Zresztą udało się, bo i tak pewnie wszyscy byli pijani. 

- Igor, dałeś mi dwie lewe narty!!!!
- Nie pieprz, tylko pij!!!

I generalnie to by było na tyle, jeżeli chodzi o ostatnie miesiące. Chociaż nie, na rynku pojawił się cydr co jest wydarzenie wiekopomnym. W kraju, który jabłkami stoi i który ma większą liczbę odmian tego owocu, niż przeciętny polityk szarych komórek w mózgu, był to produkt nie osiągalny. A tutaj jest, jest dobry i jestem przez to szczęśliwy. 
 
Aaaaa i stałem się amatorem szkockiej - która kiedyś nieodmiennie kojarzyła mi się co najwyżej z wymiocinami lamy. Teraz nie mogę patrzeć, jak ktoś masakruje taki alkohol pijąc go z colą. Widać się  starzeje- czego Wam i sobie życzę. 

Na koniec piosenka ładna, do której jest teledysk taki, że nie wiem o co chodzi i jak to się ma do tekstu piosenki. Jestem jednak pewien, że reżyser wziął za swoja wizję bardzo przyzwoite pieniądze. To jak z prawem - jest dobrze jak przeciętny odbiorca, nie wie o co chodzi.