niedziela, 10 lipca 2011

o romantyźmie słów klika

Romantyzm to pojęcie niezwykle szerokie. Od księżycowych nocy, czerwony róż, trzymania się za ręce po znienawidzony przez licealistów i zochydzoną przez polski system szkolnictwa Mickiewiczem i Słowackim, okres w literaturze. Ale ja nie o tym, otóż muzyka rozrywkowa, której jestem jak wiadomo wielkim admiratorem wykształciła pewne hmmm "typy" romantyzmu, które to przedstawione są w tekstach piosenek jak również nieraz w teledyskach zatem dzisiejszy wpis jest nieco multimedialny. No w każdym razie oto 10 moich typów:

10. Romantyzm błagalno- natapirowany. Powstał w latach 80. Jej nie ma, była ale się zmyła - on cierpi bo nie zostało mu nic innego i chce żeby wróciła. Typowy przedstawiciel - Whitesnake - Now you`re Gone ( i to przekrzywienie natapirowanej głowy (3.14) przy wykrzykiwaniu słów "Jesteś tą której chcę").


9.  Romantyzm abstrakcyjno-porównawczy. On wyznaje, ale nie poprzez proste Kocham Cię, czy też czekoladki. O nie! On wyznaje, że da jej wszystko - pałace montezumy, rdzeń kręgowy Kennediego owinięty w bieliznę Marilyn Monroe, wiszące ogrody i Milesa Davisa wyglądającego jak jednorożec - da jej to wszystko w zamian za jej cenną miłość. A kto, zapytacie? Nikt inny jak Nick Cave - największy świr jeżeli chodzi o uczucia (no ale ostatecznie PJ Harvey ponoć żyć bez niego nie mogła).


8. Romantyzm niedoszły (nazywany również romantyzmem z zasadami). Ona może by chciała, on chciał by napewno. Ona ma męża a on ma zasady (ponoć takie zasady to głupota, ale z racji tego że przedstawionej zasady jestem wyznawcą krytykowanie jej byłoby hipokryzją). Dlatego nic z tego nie będzie. Nie zostało mu nic innego jak jeździć nocą po mieście jej samochodem (a za paliwo to kto zwróci). Główny przedstawiciel BOSS w teledysku i piosence do I`m on Fire


7. Romantyzm samobójczy - on kocha tak bardzo, że aż by chciał z tej miłości umrzeć. No cóż z miłości może umrzeć nie można, ale zawsze sobie można jakoś pomóc - 5 metrów sznurka i dojazd do lasu to nie jest wielki wydatek. Wskazać w tym zakresie należy na pierwszych smutasów polskiego rocka czyli Myslovitz.


6. Romantyzm słowno-zawijany. Chcesz zdobyć, napisz piosenkę, wiersz, poemat, balladę, ośmiotomowe tomiszcze czcionką 8 - no w każdym razie daj się poznać jako sprawny operator słowa. Pewnie nie wyjdzie - ale pisząc pewnie nie będziesz się odzywał czym ucieszysz resztę świata z wybranką na czele. Daniel Bedingfield jest takiego romantyzmu przedstawicielem - dlatego też chciałby owinąć wybrankę w słowa.


5. Romantyzm - satynowo- pościelowy. On leży  w łóżku i czuje się taki niezrozumiany. Potem wychodzi na ulicę i znowu czuje się niezrozumiany. Więc wraca do łóżka i dalej tarza się w satynowej pościeli - dopóki z łóżka nie spadnie (satyn - to przecież śliskie jest). Ten romantyzm stosowali już w 67 roku panowie z Moody Blues.


4. Romantyzm całuśno- eksporotowy. Jakże aktualny od czasu wejścia naszej ojczyzny do tego tworu szatana Unią Europejskiego zwanego. On wyjeżdża, na długo, w pogoni za groszem. Ona czeka... czeka.... czeka... i czeka. Ale doczekała się - oto wraca on z upolowanym mamutem w postaci worka pieniędzy. Już dawno śpiewał o tym Pan Paweł Kukiz.


3. Romantyzm tęskniąco - zabawkarski. Wiadomo, że maskotka musi być.Miś, zajączek, świnka (chociaż nie świnka lepiej nie bo się obrazi) słoneczko, kwiatuszek - wszystko to co małe zwinne chińskie rączki są wstanie uszyć z pluszu. Ale co jeżeli się spóźnimy? Jeżeli okaże się że ona nie, bo inny, albo że nie bo poprostu, że nie lubi jak dorośli faceci epatują pluszem? No cóż wtedy zostajemy bez dziewczyny i z maskotką. Wrzucamy maskotkę do pudełka z poprzednimi maskotkami i idziemy na wódkę. Tymon już od dawna o tym wie.

2. Romantyzm wątpiąco - górski. A co jeżeli nie jesteśmy pewni? Co jeżeli boimy się, że to uczucie nas opuści? Że może to jednak nie to? No cóż zawsze możemy w takim przypadku jak panowie z The Darkness wtaszczyć tony sprzętu muzycznego na górę i wykrzyczeć to wszystko co nam cierniem w duszy stoi (rany ale mnie się poetycko udało teraz pojechać "cierniem w duszy stoi" cholera ... marnuje się w swoim zawodzie). Prawdopodobnie po wniesieniu i zniesieniu takiej ilości rzeczy będzie nam już zupełnie wszystko jedno i płynnie przejdziemy do romantyzmu nr 7. Poniżej rzeczeni panowie z The Darkness.


1. Romantyzm - antyromantyczno-analny . A co jeżeli już wszystko skończone. Pozostał wkurw - na nią, na siebie, na świat, na Jaruzelskiego? no cóż nie pozostaje nic innego jak mieć to wszystko w OWER (czterech literach :)

niedziela, 3 lipca 2011

bywało

W roku 1993 r. osiągnąłem imponujący wiek lat 9. Od przeszło 3 lat byłem rzucony w paszcze polskiego systemu szkolnictwa. Od pewnego też czasu posiadałem umiejętność czytania (którą rodzice moi wpoili mi zanim poszedłem do zerówki. celem tej wcześniejszej nauki było prawdopodobnie  zapoznanie mnie ze zjawiskiem nudy na lekcjach/zajęciach - kiedy inni poznawali abecadło ja siedziałem i śliniłem się z nudów - myśląc zapewne o abstrakcyjnych rzeczach w stylu: kiedy będzie kompocik, albo dlaczego Żwirek i Muchomorek mieszkają razem skoro nie ma po temu żadnej ważnej przyczyny). Ale przechodząc do meritum - jakby to powiedział Kalisz na widok połowy upieczonego wołu - rok 93 był także czasem kiedy wydawnictwo Muza wydało wznowienie książek autorstwa Alfreda Szklarskiego (które to za PRL-u należało znać, tak jak dzisiaj wypada mieć Ipoda ). Głównym bohaterem książek był niejaki Tomek Wilmowski - dzielny młodzian żyjący na przełomie XIX i XX , urodzony na ziemiach polskich (że wsensie polak). Młodzian ów podejmuje szereg podróży w celach mniej lub bardziej abstrakcyjnych - podróże te oraz cele stanowią główny przedmiot kolejnych tomów jego przygód. Wiedzeni zapewne sentymentem do książek młodości, rodzice moim zakupili mi jeden z tomów pt. "Tajemnicza wyprawa Tomka" i w nocy z  5 na 6 grudnia roku 1993r. podłożyli "dzieło" to obok mojego łóżka - każąc mi wierzyć, że przyniósł je pewien chory na otyłość jegomość, który wiek emerytalny przekroczył bardzo dawno temu i notorycznie niszczy ludziom dachy płozami sań, które zaprzężone są w Euroazjatycką odmianę jelenia.
Książki nie przeczytałem jednak ani w 93 roku ani także przez lat następnych 18 (zacząłem ją czytać w zeszłym tygodniu - po lekturach ważnych i poważnych stwierdziłem że warto by przeczytać coś lekkiego). Nie wiem czy to dobrze czy nie - czytając ją zaraz po otrzymaniu napewno uniknąłbym jakiegoś tam rozczarowania. Bo pod względem fabularnym książka jest niezła. Momentami ociera się co prawda o infantylizm, ale jak na książkę dla młodych ludzi broni się całkiem dobrze. W tym tomie akcja dzieje się na Syberii - autor przemyca wiele informacji na tema przyrody czy zamieszkującej tamte rejony ludności (zwyczaje, język itp). Jednakże to co dorosłego człowieka przygniecie to ilość propagandy, którą autor przemyca.... hmm nie nie którą autor wali w czytelnika jak Kliczko wali po mordach przeciwników. Ja rozumiem, że to był 63 rok, że nie tak dawno się skończył poznański czerwiec a na Dejmka i jego Dziady trzeba jeszcze 5 lat poczekać. Ale na ortografię Komorowskiego - przecież to wręcz nienaturalne jak młody chłopak ciągle opowiadając o ruchach politycznych na ziemiach rozbiorowych odnosi się tylko i wyłącznie do socjalistów i komunistów. Ktoś przed chwilą zastrzelił panterę a rozmowa płynnie przechodzi na Waryńskiego. Ktoś się z kimś pobił, a ja czytam za chwilę o zsyłce komunistów polskich na sybir. Zresztą "równym" chłopem jest tylko ten kto chce rewolucji - tak żeby wszyscy byli równi. Ja wiem że kto nie był socjalistą za młodu ten na starość będzie świnią, ale w wydawnictwie z 93 roku przydałoby się jakiekolwiek słowo wyjaśnienia, dlaczego książkę napisano tak a nie inaczej. No nic ..... prawdopodobnie czekają mnie czerwone sny .... mam nadzieje, że bez wizji Millera z Kwaśniewskim i ich szorstkiej męskiej przyjaźni. Czego Wam i sobie życzę.