niedziela, 3 lipca 2011

bywało

W roku 1993 r. osiągnąłem imponujący wiek lat 9. Od przeszło 3 lat byłem rzucony w paszcze polskiego systemu szkolnictwa. Od pewnego też czasu posiadałem umiejętność czytania (którą rodzice moi wpoili mi zanim poszedłem do zerówki. celem tej wcześniejszej nauki było prawdopodobnie  zapoznanie mnie ze zjawiskiem nudy na lekcjach/zajęciach - kiedy inni poznawali abecadło ja siedziałem i śliniłem się z nudów - myśląc zapewne o abstrakcyjnych rzeczach w stylu: kiedy będzie kompocik, albo dlaczego Żwirek i Muchomorek mieszkają razem skoro nie ma po temu żadnej ważnej przyczyny). Ale przechodząc do meritum - jakby to powiedział Kalisz na widok połowy upieczonego wołu - rok 93 był także czasem kiedy wydawnictwo Muza wydało wznowienie książek autorstwa Alfreda Szklarskiego (które to za PRL-u należało znać, tak jak dzisiaj wypada mieć Ipoda ). Głównym bohaterem książek był niejaki Tomek Wilmowski - dzielny młodzian żyjący na przełomie XIX i XX , urodzony na ziemiach polskich (że wsensie polak). Młodzian ów podejmuje szereg podróży w celach mniej lub bardziej abstrakcyjnych - podróże te oraz cele stanowią główny przedmiot kolejnych tomów jego przygód. Wiedzeni zapewne sentymentem do książek młodości, rodzice moim zakupili mi jeden z tomów pt. "Tajemnicza wyprawa Tomka" i w nocy z  5 na 6 grudnia roku 1993r. podłożyli "dzieło" to obok mojego łóżka - każąc mi wierzyć, że przyniósł je pewien chory na otyłość jegomość, który wiek emerytalny przekroczył bardzo dawno temu i notorycznie niszczy ludziom dachy płozami sań, które zaprzężone są w Euroazjatycką odmianę jelenia.
Książki nie przeczytałem jednak ani w 93 roku ani także przez lat następnych 18 (zacząłem ją czytać w zeszłym tygodniu - po lekturach ważnych i poważnych stwierdziłem że warto by przeczytać coś lekkiego). Nie wiem czy to dobrze czy nie - czytając ją zaraz po otrzymaniu napewno uniknąłbym jakiegoś tam rozczarowania. Bo pod względem fabularnym książka jest niezła. Momentami ociera się co prawda o infantylizm, ale jak na książkę dla młodych ludzi broni się całkiem dobrze. W tym tomie akcja dzieje się na Syberii - autor przemyca wiele informacji na tema przyrody czy zamieszkującej tamte rejony ludności (zwyczaje, język itp). Jednakże to co dorosłego człowieka przygniecie to ilość propagandy, którą autor przemyca.... hmm nie nie którą autor wali w czytelnika jak Kliczko wali po mordach przeciwników. Ja rozumiem, że to był 63 rok, że nie tak dawno się skończył poznański czerwiec a na Dejmka i jego Dziady trzeba jeszcze 5 lat poczekać. Ale na ortografię Komorowskiego - przecież to wręcz nienaturalne jak młody chłopak ciągle opowiadając o ruchach politycznych na ziemiach rozbiorowych odnosi się tylko i wyłącznie do socjalistów i komunistów. Ktoś przed chwilą zastrzelił panterę a rozmowa płynnie przechodzi na Waryńskiego. Ktoś się z kimś pobił, a ja czytam za chwilę o zsyłce komunistów polskich na sybir. Zresztą "równym" chłopem jest tylko ten kto chce rewolucji - tak żeby wszyscy byli równi. Ja wiem że kto nie był socjalistą za młodu ten na starość będzie świnią, ale w wydawnictwie z 93 roku przydałoby się jakiekolwiek słowo wyjaśnienia, dlaczego książkę napisano tak a nie inaczej. No nic ..... prawdopodobnie czekają mnie czerwone sny .... mam nadzieje, że bez wizji Millera z Kwaśniewskim i ich szorstkiej męskiej przyjaźni. Czego Wam i sobie życzę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz