wtorek, 7 kwietnia 2015

adwertizment im kino sejen

Nie przepadam za dużymi kinami. Jak tylko się da, chodzę do kin studyjnych gdzie: po pierwsze jest taniej (23 zł w kinie "zwykłym" kontra 12 zł za bilet w studyjnym), po drugie spokojniej, po trzecie bileterka mnie zna i mi miejsca najlepsze wyszukuje, po czwarte nikt za wszelką cenę nie chce mnie nakarmić dużymi ilościami soli i cukru - zwanymi popularnie popcornem i kolą.

Jednakże, w kinach studyjnych nie wszystko da się obejrzeć - o "duże" produkcje tam ciężko. A że bestią jestem, która różnymi tematami się interesuje, to lubię też nieraz zobaczyć film gdzie się "strzelają", a nie tylko problemy egzystencjalne do mózgu wstrzykują, że jak człowiek z kina wyjdzie, to się zastanawia jak toczy się egzystencja kostce brukowej i czy mijany kosz na śmieci jest aby na pewno szczęśliwy...

Wyżej opisane, jest jednak niczym w porównaniu z pianą jaką toczę z pyska, jak tylko pomyślę, że w multipleksie znowu będę karmiony tymi kurwa.... jak im tam... kurwa... REKLAMAMI...

 Pamiętam, że w czasach zamierzchłych, kiedy to telefony komórkowe miały jeszcze fizyczne klawiatury (czyli lat temu z 10), w kinach reklam było niewiele i nie denerwowały one, jak denerwują teraz. A może to we mnie, z wiekiem, jad wezbrał z żółcią i wylewają się teraz na biedne multikina, które jakoś zarobić na siebie muszą, bo 50 zł za seans (bilet plus żarło) to jednak za mało... i te reklamy nieszczęsne puszczają.

W każdym razie przechodząc do rzeczy - byłem ostatnio na filmie "Ex_Machina" - dobrym, który polecam. Byłem w multipleksie i całkiem świadomie (bo w studyjnym tego nie grali) naraziłem się na reklamy. Z natury jestem człowiekiem cierpliwym i spokojnym, więc pomyślałem - co mi tam - poświęcę te 25 -30 min. z życia i reklamy pooglądam. Kto wie, może świat stał się lepszy, może spece od marketingu robią reklamy mądre, które nie obrażają inteligencji widza, które do zakupu towaru namawiają subtelnie, a nie jak było dotychczas - starają się wcisnąć chęć zakupu bez wazeliny do dupy. No i jeszcze trailery...o filmach się nowych dowiem, kolejne ciekawe pozycje do obejrzenia wyłowię. Może będzie git... 

Och naiwności ludzka, nadziejo matko głupich...

Pierwsza zaatakował mnie z ekranu ogromna twarz Małgorzaty Kożuchowskiej, która wróciła już do świata żywych, zmartwychwstając po pełnej tragizmu śmierci w zderzeniu z betonową tekturą kartonów - jako Hanka Mostowiak.   (przypominam poniżej)


Po powstaniu z martwych  Małgosia trafiła do reklam... uprzedzając domysły... nie do producenta pancernej tektury... a do reklam sieci Orange. W reklamach tych, wraz z nową swoją rodziną, namawia do korzystania z rzeczonej sieci, w powszechnie reklamowo przyjętym, kiczowatym i pastelowym, środowisku domowym. Reklamy opierają się na znanym schemacie, że cała rodzina szczęśliwa, bo mają telefony z pomarańczy. Jak też będziesz miał, to też będziesz szczęśliwy. Producent przegiął jednak z pastelowością i żywiołowością barw- reklama wygląda, jakby kręcił ją ktoś po spożyciu dużej ilości halucynogenów, dodatkowo z nadwrażliwością na jasne światło. Tutaj podniosło mi się po raz pierwszy - womity jednak powstrzymałem, bo jestem samcem prawdziwym i na widok pastelowej Kożuchowskiej nie wymiotuje (pomogły także przywołane naprędce wizje wikingów pustoszących spokojne nadmorskie osady). 

Pomyślałem, że gorzej nie będzie... naiwny byłem, młody... głupi...

Nagle otoczyły mnie (cytując Lukrecujsza) flammantia moenia mundi (płonące ściany świata), bo o to na ekranie pojawił się trailer filmu z ... uwaga, uwaga... JENIFER "Nie wiem kiedy ze sceny zejść niepokonaną" LOPEZ...
 Dobór trailera bardzo trafny, bo "Ex_Machina" to thriller science-fiction, z klimatem tak gęstym, że można go nożem kroić. Na filmy takie chodzą, z jednej strony ludzie, którzy interesują się fantastyką, a z drugiej tacy, którzy lubią kino "duże", ale trochę bardziej ambitne - gdzie jak jest robot, to nie oznacza, że zaraz zaczną latać lajzery na prawo i lewo. Filmu, że po wyjściu z kina widz się zacznie zastanawiać nad rzeczami głębszymi, niż to czy mam w domu jeszcze jedną czy też dwie rolki papieru toaletowego... 

Ale co będę sobie język strzępił - oddam głos, owemu trailerowi (a jakże w pastelowych, ciepłych i wyostrzonych barwach):

  
Gratuluję, jeżeli obejrzeliście, to zmarnowaliście (podobnie jak ja) 2 minut z waszego cennego czasu na tym łez padole. Młodsi już nie będziecie... 

Niech mi ktoś powie, jakie było kryterium doboru tego trailera... Obscenicznie mówiąc: Po chuj ktoś go puszczał widowni, która na ten film z pewnością nie pójdzie... 

W tym momencie irytacja moja sięgała powoli zenitu. 

Następnie poszła reklama tzw. kina 4 D. Gdzie 4 D polega na tym, że do obrazu i dźwięku dołączono jeszcze zapach. Reklama pokazywała scenę napadu, gdzie bandziorowi wymsknęło się pierdnięcie... najazd na widownię, która potraktowana rzeczonym zapachem pierdnięcia, zatyka nos. NO kurwa genialne - reklamują mi kino, do którego mam iść, bo będzie mi tam śmierdzieć... i jeszcze mam za to zapłacić. Przecież łatwiej mi ryj do śmietnika włożyć - efekt ten sam, a jak nikt nie zauważy, to nawet będzie za darmo, bo kosztów leczenia psychiatrycznego nie poniosę. 

Makdonalds zaatakował jako czwarty - wmawiając mi, że zależy im tylko i wyłącznie na moim zdrowiu i szczęściu. A pieniędzmi moimi to oni gardzą, a każą sobie płacić, bo działają pro bono i wszystko co dostają, przekazują głodującym na całym świecie. 

Jeszcze ze dwie reklamy samochodów, których zakup ma zapewnić mi poziom szczęścia, jaki może osiągnąć jedynie pedofil w sierocińcu.

Poziom mojego szczęścia miał być także uzupełniony tym, że (reklama numer pierdylion) będę kupował bilet do kina przez internet a nie w kasie... Bo wtedy na spokojnie, bez kolejek... A ja w kinie kolejki to ostatni raz widziałem, na Walentynki jak szło Pindziesiąt Mord Szarego. I to tylko dlatego, że społeczeństwo rozochociło się, że będą świństwa na ekranie... 

Film się zaczął, mnie torsje przeszły... Wyszedłem ze świata barw pastelowych, uśmiechów wiecznych, dobrobytu, srania tęczą przez jednorożce uskrzydlone po firmamencie lazurowo-niebieskim cwałujące.. Z ulgą odetchnąłem - nagrodę za te cierpienia otrzymałem - bo film był naprawdę dobry. Równowaga jednym słowem.

30 min z życia straciłem - ale co mi tam - przynajmniej wpis niniejszy  powstał. Tyle dobrego...

Kawałek stary  a znany - dziś mi został przypomniany: