poniedziałek, 21 lipca 2014

królowa może być tylko jedna

Jak wielu ludzi w moim wieku, (khe khe khe)którym trzeci krzyżyk radośnie wskoczył na plecy i coraz mocniej przygniata do ziemi ( tak wiem dramatyzuje - zgodnie z badaniami jestem teraz najatrakcyjniejszy i w ogóle mogę szukać matki dla mojego potomstwa) nieustającą atencją i uwielbieniem darzę zespół QUEEN. Z jednej strony jest to miłość fana muzyki, którym mam nadzieje, że nie na wyrost, się mienię. A z drugiej jest to miłość młodzieńcza, bo i na muzyce Queen się wychowałem - jak chyba wielu czytających te słowa. Któż nie widział Freddiego z odkurzaczem, przebranego za tzw. szprychę w teledysku do "I want to break free". Kto nie widział koncertu na Wembley jak dyryguje tysiącami ludzi, którzy dosłownie jedzą mu z ręki (to ten gdzie lata z w żółtej kamizelce - wrzucam go zresztą w załączeniu tego postu). No wiadomo - Queen = Legenda.

Ale czemu o tym piszę. Otóż parę chwil temu przeczytałem, że Brian "wyssam co się da do ostatniego grosika" May ogłosił, że zespół (tzn. dwóch członków, którzy w nim zostali - bo basista czyli John Deacon już dawno sobie darował - co jak dla mnie jest czynem zacnym i jedynym słusznym), wyda dotąd niepublikowane piosenki z Freddiem. Bo ponoć takie piosenki udało się gdzieś odgrzebać - trzeba je tylko odpowiednio oprawić (zapewne coś dograć i znając życie pewnie podciągnąć jakoś partie wokalne - bo skoro nie znalazły się na żadnym z albumów to znaczy, że coś było z nimi nie tak).

Ja się pytam po co? (tzn. wiem po co - po pieniądze - ale to było takie idealistyczne zapytanie).   Queen wydało sporo albumów, więc jest czego słuchać. Dla fanów niepublikowane nagrania na pewno byłyby czymś przyspieszającym bicie serca - ale opublikowane w wersji jaka się zachowała. Bardziej jako zapis procesu twórczego, niż coś przy czym można się pobawić (od tego są normalne płyty studyjne). A nie jako normalne piosenki, dokończone niejako "na siłę".

Bardzo cenię May jako muzyka - ma kolo łeb do tworzenia muzyki, jak i jest świetny gitarzystą. Ale niestety w żaden sposób nie trawię jego ciągłego łaknienia sławy i żerowania na czymś, co może i jest po części jego dzieckiem, ale już dawno powinno zostać zostawione w spokoju. Część ludzi pewnie się ze mną nie zgodzi, ale ja tak traktuje (tj. jako skok na kasę i sławę) wszystkie trasy koncertowe czy to z Paulem Rodgersem czy to Lambertem (pierwszego lubię choćby za to co robił z zespołem Free, drugiego nie znam i nie zamierzam tego stanu zmieniać).

Pociesz mnie tylko to, że na legendę Queen taki zabiegi wpłynąć nie mogą. A Freddie pewnie i tak jest  za bardzo zajęty imprezowaniem w zaświatach, żeby mieć czas na przewracanie się w grobie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz