poniedziałek, 22 lipca 2013

hewi mi jest nieraz przy redżimie

Kiedyś, ktoś bardzo mądry stwierdził, że rutyna zabija kreatywność. Innymi słowy - nie ma kreatywności na zawołanie. Odkąd zacząłem pisać bloga i zdecydowałem się, że w miarę możliwości nowe wpisy będą dwa razy w tygodniu sam od siebie takiej kreatywności wymagam. I teraz jak to wygląda - gdyby spojrzeć tak na to z boku. Tzn o pisanie bloga mi chodzi generalnie.


O już wtorek - trzeba by notkę napisać........ hmmm co by tu napisać......... o wiem poruszę tematy wielkie i ważne dla świata. <odgłos pisania>. Czytanie...... Nie no kurwa co ja piszę <odgłos przytrzymywania klawisza kasowania, o ile taki odgłos w ogóle występuje? a może to tylko moje trzeszczenie w stawach?>. Hmmm ......... poszukam natchnienia w lodówce. Nie.... tam go nie ma. Nie no usiądź, spokojnie, na pewno coś wymyślisz. W sumie to ja przecież nie muszę pisać tego bloga. <siada na łóżku zaczyna czytać książkę prawniczą ważną wielce>. Nie no kurwa poczucie obowiązku. Wewnętrzny żandarm o twarzy Adolfa Hitlera i imidżu Zygmunta Chajzera strzela z bicza. Czemu ja muszę być taki uparty. Tak by było o wiele łatwiej. Nie-uparci mają łatwiej w życiu......

W głowie zaczyna pobrzmiewać Teksański zespołu Hey - jedyna mi znana polska piosenka o braku natchnienia. I nawet zabicie muchy nie pomaga. 

Wiem przeczytam internet. Internet zawsze daje natchnienie. Po pół godzinie przeglądania kotów, pand, gifów z Jennifer Lawrence albo nie wiem z Batmanem stwierdzam, że jest to kolejne pół godziny, które nie da się określić inaczej jak jedynie sprokrastynowane (Jeżu skąd ja znam takie słowa - Jeżu odpowiedz mi) przez moją skromną osobę. 

W ogóle właśnie się dowiedziałem, że monarchia brytyjska ma kolejnego członka. I taki dobry temat uciekł. No nic wracając do wątku głównego (gównego:P)......

Nagle pojawia się, jak słońce w czasie polskiego lata, czyli niepewnie i bez wyraźnej ochoty. Pojawia się pomysł. Teraz pozostaje go jedynie ubrać w słowa, zarzucić jakąś mniej lub bardziej błyskotliwą metaforą (że np. tuńczyk jest jak polski rząd - bezkształtna masa i zalewa) , popisać się erudycją (wyjść przy tym na zarozumiałego bubka) I tak też powstał wpis na blogu..... kolejny. Półtorej godziny (z tym najkorzystniej dla świata wykorzystane zostało to pół godziny spędzone na przeglądaniu zabawnych kotów w Intrnecie -bo wtedy nie pisałem).  

Czyli generalnie do soboty mam spokój ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz