sobota, 13 kwietnia 2013

przegląd po olsztyński

W tym tygodniu żywot mój marny zdominowała rzecz jedna - zawodowy wyjazd do Olsztyna. Niby w moim papuzim zawodzie to norma, że jeździ się to tu to tam ,celem uczestniczenia w rozprawach, by jako egida zeusowa, bronić racji klienta - denerwując się, podnosząc głos, perorując, przekonując, wywodząc etc. Aczkolwiek wyjazdy na drugi koniec kraju nie pojawiają się, aż tak znowu często. I w związku z tymi szalonymi 48 godzinami parę przemyśleń:

5. PKP TLK - o polskich kolejach napisano już morze ścieku. I nawet jeżeli wynika to z ojczystego naszego malkontenctwa to jednak nie da się ukryć, że część tego ścieku ma strukturę zwartą i bardzo bardzo (nie wiem czy to odpowiednie określenie) - zasadną. Ale, jak to mawiał kat na widok skazańca w sali tortur, przejdźmy do meritum.

Otóż, dzięki wspaniałomyślności pracodawcy, mogłem skorzystać z dobrodziejstwa klasy pierwszej linii TLK. Nie powiem, że  spodziewałem się Orient Expressu z ręcznie rzeźbionymi meblami, lokajami we frakach i francuską porcelaną, bo też będąc osobą mocno stojąca na ziemi nawet mi przez myśl nie przeszło, że mogłoby być aż tak pięknie. Nie prosiłem o dużo. Właściwie to prosiłem o jedno.... Miałem taką malutką nadzieję, że w przedziale będą .........werble..... więcej werbli...... GNIAZDKA. 

Tak, tak... moja perwersyjna fanaberia nie zahaczała o nie wiem.... jakieś tam ryby fugu (taka rybka, która jedzą japończycy - zawiera w sobie truciznę i jak się ją źle przyrządzi to można kojfnąć - taka rosyjska ruletka w wykonaniu żółtych braci) na łożu z trufli z sosem szafranowym (żeby było w miarę strawnie cenowo :P). Ja chciałem jedynie stałego dostępu do tak fikuśnego wynalazku jakim jest energia elektryczna. Niestety..... tutaj (nie po raz pierwszy i zapewne nie ostatni) czekało mnie rozczarowanie. Konduktor zagadnięty przez moją skromną osobę, zrobił minę jakbym pytał co najmniej o to, czemu ściany wagonu nie są wyłożone hebanem, po czym wypowiedział słowa popularne w okresie PRL-u "Nie ma".  W moim umyśle zakiełkowało jednak małe ziarenko nadziei, że może jednak..... że może się uda..... zapytałem więc "A na korytarzu?". Replika mogła być jednak i w tym przypadku tylko jedna - druzgocąco-miażdżąca - "Nie ma". Cóż było robić. Laptopa nie wyciągnę, bo też i bateria się rozładuje za momentów parę. Tym samym uczciwa praca została mi uniemożliwiona przez siłę wyższą. Pozostało jedynie słodkie lenistwo z muzyką w uszach i książką ("Wampir salonowiec" ś.p. Z. Kałużyńskiego - polecam, bo Zigi ciekawe rzeczy o kinie napisał). 

Więc czymże się ta moja pierwsza klasa różniła od drugiej. Otóż było mniej ludzi i nogi można było wyprostować, bo było więcej miejsca. Jak na taką różnicę pomiędzy klasami patrzy przybysz zza zachodnich naszych granic? (akurat jeden siedział w przedziale i czytał sobie coś po francusku więc i wysnuwam, że to amator żabich udek i winniczka był).... nie wiem.... wstyd było zapytać.....

4. Olsztyn - perła północy zwana też przez niektórych miastem wojewódzkim. Po uroczej, 8 godzinnej podróży, udało mi się dotrzeć do tej wspaniałej miejscowości. Miasto niczego sobie, niska zabudowa, ładne kamienice. Może trochę brudno, ale to po zimie (ta po zimie - mhm.....) standard w polskich miastach. 

Godzina była już wieczorna (zaczyna się jak kryminał noir... ja wiem ja rozumiem) więc też i o drogę nie bardzo było kogo zapytać. Jedyne szczęście to to, że nawigacja w telefonie funkcjonowała sprawnie i też jakoś doprowadziła mnie do hotelu. W Hotelu również tak jakoś pustawo i smutnawo. No ale nic to - posiliwszy się w hotelowej restauracji (obsługiwany przez kulejącego kelnera starej daty - co to zagadnął i skąd i dlaczego i po co) skierowałem się na spoczynek. 

I jak zwykle się nie wyspałem . Nie wiem dlaczego taka moja natura, ale ilekroć nocuje w hotelu mam problemy z wyspaniem się. Może to nadmiar luksusu tak przeraża zdziczałego zawiercianina. Może to zbyt miękkie łóżka i wyszukana bielizna pościelowa. Może to w końcu jakaś wewnętrzna groza, że znalazłem się w hotelu gdzie ludzie są porywani i torturowani odcinkami Złotopolskich z armeńską ścieżką dźwiękową, oraz koncertem Misia Wiśniewskiego w duecie z Edzią Górnika, którzy wykonują przeboje wczesnego Andrzeja Piasecznego. I cóż z tego, że nieraz zdarzało mi się spać na podłodze, na siedząco, w samochodzie lub w namiocie rozłożonym na jakiś głazach okropnych. Tam się wysypiałem - w hotelu nie potrafię.

3. Sąd w Olsztynie - Sąd Rejonowy w Olsztynie ma siedzibę tymczasową. Siedziba tymczasowa Sądu Rejonowego w Olsztynie znajduje się w budynku jakiejś prywatnej szkoły wyższej. To był pierwszy raz kiedy widziałem, że salę sądową urządzono w pokoiku o rozmiarach średnio rozrośniętej drewutni. Aby świadkowie byli wstanie dojść do sędziego (wiem powinno być sądu ale nie czepiajmy się szczegółów) i złożyć dokumenty tożsamości, konieczne było abyśmy ja i pełnomocnik drugiej strony wykonali manewr taktyczny. Manewr ów polegał na przysunięciu biurek, za którymi siedzieliśmy, maksymalnie blisko naszych klatek piersiowych, tak aby utworzył się wąski przesmyk (coś jak pomiędzy Scyllą i Charybdą - kto wiedział co to Scylla i Charybda od razu  bez patrzenia do googla ma głębokiego rispekta :) przejścia do rzeczonego sędziego. 

Rozprawa do lekkich i krótkich nie należała. Tutaj jednak zabawne było patrzeć, co też pełnomocnik (również aplikant) drugiej strony robi, w czasie kiedy Wasz uniżony sługa wylewał z siebie siódme poty, starając się wyciągnąć ze świadków, powołanych w sprawie, potrzebne mu informacje. Otóż osoba ta rysowała sobie na papierze KROPKI. Robiła to niezwykle zapamiętale i wytrwale. Tak, że w niedługim czasie kartka papieru, która temu procederowi została poddana, była w całości zakropkowana. Nie wiem czemu to miało służyć, jakkolwiek podejrzewam zapewne, żem poprostu za głupi, aby zrozumieć czemu zamiast słuchać wypowiedzi świadków, tudzież pytań moich i je potem sprytnie zbijać, aplikant pokrywał kartkę równymi liniami kropek. W każdym razie po świadkach radośnie nieco pokłóciliśmy się przed sądem o rzeczy ze sprawą związane jak i ze sprawą niezwiązane zupełnie, w myśl zasady że skoro druga strona coś podnosi to zawsze warto dla zasady to zakwestionować (było kiedyś takie talk show "Warto rozmawiać" w wykonaniu prawników zostałoby to wykrzywione do "Warto się kłócić"). 

Po wyjściu z rozprawy autor niniejszego tekstu niezrażony poprzednimi nieprzyjemnościami na sali (może dlatego że był ich sprawcą) na bezczelnego zaproponował aplikantowi drugiej strony, że da się podwieźć do hotelu i ów podwóz, co dziwne, otrzymał :) 

2. Ludzie wchodzący do pierwszej klasy, którzy nie planowali jechać pierwszą klasą -

Wchodzi. Rozgląda się. Wyraz samouradowania, że znalazł wolne miejsca. Siada. Siedzi.... Siedzi..... Siedzi..... Mości sobie miejsce. Widać, że rozkosz spływa na całe jestestwo jegomości, dzięki możliwości wtopienia pośladków w ściorany welur. Po chwili widać na twarzy, że samouradowanie oddaje miejsca skomplikowanym procesom myślowym. Pewien niepokój, można by powiedzieć, że wręcz strach na twarzy. Strach jagnięcia, które wie, że do ośrodka wypoczynkowego tuż obok jego stodoły, zjeżdża się wyjazd integracyjny, który będzie chciał mięsa z grilla. Tutaj pada pytanie, będące wynikiem (niejako wręcz ujściem) potwornego wysiłku intelektualnego jakiemu został przed chwilą poddany jego umysł: "To nie jest druga klasa, prawda?". Przeczące ruchy głowy współpasażerów wraz z nieśmiało pojawiającym się gdzieniegdzie "Niestety nie". "Tak myślałem....." Smutny..... z rezygnacją....... wstaje, zabiera bagaż i udaje się w kierunku huraganów rzeczywistości kolejowej, aby poszukać gdzieś tam swojego miejsca .... wolnego miejsca z weluru w drugiej klasie.....

1. Wszyscy, którzy doczytali, aż do tego miejsca - wyrazy głębokiego szacunku i przyjaźni za dotarcie, aż tutaj .... ja sam nie wiem czy dałbym radę :D

No w każdym razie pamiętajcie, że choćby nie wiem jak źle było to słońce jutro wyjdzie. Może będzie padać na miejsce po Waszym skradzionym samochodzie, może będzie padać na Was jak macie kaca, może będzie padać na kwietniowe zaspy - no w każdym razie napewno będzie lepiej :)

2 komentarze:

  1. Jeżdżą po naszym kraju i takie pociągi, w których nie ma gniazdek w pierwszej klasie, za to są w klasie drugiej, o czym konduktorzy informują z kamienną twarzą, bo to przecież oczywiste i normalne...

    PS. Dotarcie do końca nie było znowu takie trudne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż tutaj nie miałem jednak możliwości (a nawet chęci) sprawdzania co też w piekle drugiej klasy się znajduje..... zresztą któż to wie ... może były gniazdka a nie było np dachu....

      Usuń