sobota, 6 kwietnia 2013

el przeglonodo draj

W tym tygodniu właściwie to standard obrzydliwy, czyli pożoga wojna zepsucie chaos etc… -  plus parę wydarzeń o których pisać nie chcę, zatem pisał o nich nie będę (mój ekshibicjonizm ma swoje granice). Ale przechodząc do właściwiej części:

5. zmiana czasu – stało jak stać się miało, czyli znowu kretyństwu stało się zadość i zmieniono czas z zimowego na letni co miało UWAGA UWAGA werble - całkowicie żaden wpływ na życie 90% procent osób nim objętych. Na szczęście w tym roku tak się złożyło, że święta i zmiana zazębiły się (tzn. jasne co roku zmiana jest z soboty na niedziele ale jednak co święta to święta). Więc w moim przypadku to wyglądało tak:
- O obudziłem się….. hmmmm……. nie śpię……antropomorfizacja puchatych zwierzą powinna postępować zgodnie ze wzrostem geometrycznym.... zaraz, nie o to mi chodziło... a tak... telefon….. gdzie jest telefon…… która godzina???…… hmmm już ta? A no tak była zmiana czasu........ hmm trzeba by wstać....<odgłos głowy osuwającej się z błogością na poduszkę - za moment odgłos chrapania>....

Jakoś nigdy nie interesowało mnie specjalnie jak to jest z tym czasem. Że się go zmienia. Z tego co wiem było to uzasadniane oszczędnością energii - że w przemyśle jak się pracuje to warto podciągnąć tą godzinę bo oni zaczynają bladym świtem walkę ze znojem codziennym. Tylko, że przecie myśmy teraz są już tygrysy (wręcz rysie) centralnej jurop. Skorośmy połączenie Japonii z Irlandią (żremy surową rybę - że śledzia do wódki - Japonia, pijemy alk z kufli - że wódka do kufla - Irlandia) to chyba też powinien nam był się zmienić profil gospodarki: ze zdominowanej przez przemysł ciężki na taką gdzie rolę wiodącą (lubię tą nomenklaturę z poprzedniego systemu) pełni sektor usług. A wiadomo jak to jest w usługach - że zwykle najwcześniej to tak o 8 się zaczyna jak dobrze pójdzie. Zatem nie wiem, czy wciąż zmagania z przestawianiem zegarków i chaos na kolei mają sens... Ale też nie mnie o tym decydować, a ponoć i nawet jaśniepierzasty pierwszy kaczor RP Donald coś się wypowiadał, że może by to zmienić - dobrze wiedzieć, że w tym okresie stabilności i bezpieczeństwa Donald ma czas zaprzątać swą głowę tak ważkimi problemami.....

4. Kierowcy nocnych autobusów - jako człowiek korzystający regularnie z usług nocnych przewozów na trasie Katowice - Mysłowice wciąż nie mogę wyjść z podziwu nad pewnymi faktami. Otóż - faktem jest, że autobusy nocne spóźniają się. Zawsze. Jak od przeszło 2 lata nimi jeżdżę, nie pamiętam żeby którykolwiek przyjechał o czasie. To, że nocny spóźni się jest tak pewne jak to, że w telewizji puszczają same szmirowate programy, jak to że sprawdzając datę ważności ostatniego serka w lodówce można być pewnym, że termin ważności upłynął wczoraj, albo jak to że siedząc w świątyni dumania w miejscu jakimś obcym akurat brakło papieru T. 

I ja wciąż nie wiem w jakiej czasoprzestrzeni działają kierowcy tych autobusów. Jakie nocami, obce galaktyki i nieznane wymiary, zwiedzają.  Jakie tajne misje dla obcych państw wypełniają. Gdzie giną te autobusy wszystkie??? Czy udają się w podróż celem odnalezienia sensu istnienia? Czy udają się na pastwiska zielone pełne trawy soczystej by nasycić swe brzuchy przepastne, a kierowcy w tym czasie doznają setek hurys przecudnych?? 

No w każdym razie o 3 czy 4 w Katowicach nie ma ruchu samochodowego..... poprostu nie ma.... można tańczyć na środku ulicy taniec bachaniczny biczując się witkami brzozowymi i polewając jabolem i wciąż ryzykując tylko zgarnięcie przez Policję. Za to, z całą pewnością, nie ryzykując potrącenia przez samochód. Dlaczego też autobusy nie przyjeżdżają na czas pozostanie zatem chyba po wsze czasy tajemnicą......

3. Jest wciąż zimno - nawet nie wiem jak to skomentować. Powiem tyle, wyczyściłem buty do biegania i ŻĄDAM NATYCHMIASTOWEJ MOŻLIWOŚCI SKORZYSTANIA Z NICH W NORMALNYCH POGODOWYCH WARUNKACH. Naprawdę męczące jest co poranne przybijanie piątki z białym niedźwiedziem wracającym po ciężkiej imprezowej nocce spędzonej w melinie pingwinów.....

2. Ilość informacji na stronach BBC dotyczących gier komputerowych - większość (oczywiście nie generalizując) polskich portali informacyjnych atakuje mnie niusami na zasadzie "PÓŁNOCNA KOREA!!!! ATAKUJE!!!!" po czym w treści niusa jest coś na zasadzie "Tegoroczne  okręgowe zawody w Bingo (okręg południowy Londyn), wygrała grupa emerytów, nazywających siebie "Koreą Północną". Jak sami członkowie grupy tłumaczą nazwa powstała wskutek pomylenia przez pielęgniarkę leków na demencję z leczniczą marihuaną. Ponieważ, w odczuciu emerytów, nazwa ta narusza zasady dobrego smaku planują od przyszłego sezonu jej zmianę na "Wschodni Kurdystan".  Tak też szukając alternatywy zacząłem korzystać ze strony BBC. Ostatnio zauważyłem, że pojawia się tam sporo artykułów na temat rynku gier komputerowych i to nie tylko w dziale poświęconym rozrywce ale także tym gdzie piszę się o wielkim biznesie.

Ciekawe kiedy to nasze media zauważą, że gry komputerowe to nie jest tylko rozrywka dla przygarbionych, wychudzonych i pryszczatych nastolatków, ale prężnie rozwijająca się gałąź (czy wręcz konar) biznesu. I to do tego generująca bardzo przyzwoite zyski - że nawet nie jestem wstanie wyobrazić sobie, ile kilogramów czegokolwiek byłbym sobie wstanie za to kupić.

1. MAD JACK - nie chodzi o żaden rodzaj nowej używki czy tam jakiś fajny nowy drink. Mad Jack był fajnym kolesiem, co to służył w szeregach jej królewskiej mości podczas łorld łor tu i latał po polu bitwy z łukiem, strzałami i mieczem. Można więcej o nim poczytać TUUUUUUUU  W kategorii zajebistości kolo dostaje ode mnie 10 sznapsów na 10 i do tego Złotego Strudla Jakości.

Na koniec piosenka jak zwykle. Bo piosenka dobra na wszystko. A jeszcze z zabawnym teledyskiem to już w ogóle:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz