środa, 1 maja 2013

nie śmieszny wpis

Ten wpis nie będzie śmieszny. Nie będzie zajawkowych metafor, wyszukanych porównań. Nie będzie zjadliwej ironii, uszczypliwego sarkazmu czy też zwykłej złośliwości w stosunku do zastanej rzeczywistości...... Tego w dzisiejszym wpisie nie będzie. A co będzie? Będzie smutek, żal, szczypta rozczarowania życiem oraz proza dnia codziennego.

Dzisiaj rano - jak co rano - udałem się w miejsce mego zatrudnienia zarobkowego. Udałem się tam za pomocą pojazdu samochodowego. Nie ważne jakiej marki, nie ważne jakimi ulicami. Dla opowieści istotne jest, że w godzinach porannych wsiadłem do tego diabelskiego ustrojstwa, aby zarobić na kromeczkę suchego chleba i kubeczek wody. Ale wtedy jeszcze nie wiedziałem kim się stanę i dokąd doprowadzi mnie ta podróż. Ale nie uprzedzajmy faktów......

Rozwijając niezbyt dużą prędkość, prędkość powiedzmy średnio rozpędzonego psa rasy mieszaniec (miało być metafor ja wiem, ale teraz inaczej się nie dało...) wjechałem jedną ze zwykłych Mysłowickich ulic. Ulice, którą do tej pory podążałem każdego dnia, co więcej podążałem nią bez problemów. I wtedy.......

I wtedy na jedno mrugnięcie oka, na jeden ułamek sekundy coś lotem błyskawicy spłynęło mi pod maskę samochodu..... Nie widziałem jego oczu, nie widziałem (jeszcze!) jego piór, nie widziałem jego łąp, nie wiem czy miał rodzinę, nie wiem czym się interesował - może grał na puzonie, może lubił warcaby, może czytał Sienkiewicza, może słuchał Mozarta.......

W każdym razie w dniu 30 kwietnia 2013r. wleciał mi pod samochód gołąb. Nie miałem możliwości żeby zareagować w jakikolwiek sposób..... w tylnym lusterku zobaczyłem jedynie frunące za samochodem pierze..... 

Czy czuje się winny? Nie wiem..... Czy powinienem zostać potępiony na wieki? Tego mam nadzieje nieprędko się dowiem..... Tą bolesną historią chciałem się podzielić z czytelnikami w przededniu mojego wyjazdu w góry, który sam w sobie jest zdarzeniem niosącym ze sobą dużo szczęścia - aczkolwiek nie ukrywajmy, że odbędzie się on w cieniu pierzastej tragedii ........

P.S nie będzie sobotniego wpisu.

Jak zwykle na koniec piosenka pełna smutku, ale w pewien sposób także nadziei 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz