wtorek, 7 maja 2013

mołtajns -byłem widziołem

Tak się składa, że pojechałem w góry. Uprzedzając ewentualne domysły, dociekania, docinki, złośliwości etc. nie nie jestem kowbojem i nic nie wypasam :]

Więc pojechałem w góry na dni parę łikendu majowego, długiego w tym roku niezwykle, bo aż pięciodniowego. I czego też w tych górach pięknych wspaniałego doświadczyłem, już spieszę donieść.

Pierwsze co rzuciło się mnie we twarz, a konkretniej mówiąc w oczy,  to to że w Tatrach jest czysto. Park narodowy, ludzi niby kupa, ale jest czysto. Żadnych śmieci, butelek, niedopałków. Nie wiem czy tak działa zaprogramowany podprogowo w szkole podstawowej nakaz dbania o przyrodę (bo gdzie indziej, poza górami, to on raczej nie działa) ale naprawdę jest czysto. Nie widziałem też żadnego niedźwiedzia, który by latał z workami na śmieci i coś ze szlaków sprzątał, radośnie przeklinając pod nosem. Jedynym wytłumaczeniem jest, że naród nasz częstokroć nakaz nie śmiecenia traktujący dosyć lekko, w górach nie śmieci. Miłe to i pokrzepiające, ale nie uprzedzajmy faktów.....

Bo drugie co mnie się przez te klika dni w oczy rzuciło to to, że naród lata po górach w obuwiu wyprodukowanym przez żółtych braci w Pańswie Środka - które to obucie mimo walorów estetycznych na piesze wędrówki nadaje się średnio, żeby nie rzec, iż nie nadaje się wogóle. Już lepiej byłoby chyba chodzić w jakiś onucach własnej roboty wytworzonych z wykładziny i starego dresu domowego (tzw. dresus domestikus - każdy ma, nikt się nie przyznaje). Ja rozumiem, że nie każdego stać na zakup butów w cenie wręcz odrażającej, ale za to zapewniającej brak otwartych złamań. Ale w takim wypadku, jak kupujesz już tenisówki czy adidasy to idźże na szlak gdzie jest przyzwoicie płasko, lub też tylko trochę pod górę. A nie leć na szlak w partie gór, gdzie lodu warstwa leży jeszcze słuszna - i to lodu śliskiego niesamowicie. A !!! chciałeś na ślizgawkę ...... no tak TOPR przecież też powinien jakoś zarobić na żarcie. Ot choćby kiedy to kobieta postury słusznej niezwykle, wyposażona w tenisówki czarne jak smoła, chcąc ustąpić wędrowcom znużonym (czyli nam) drogi wlazła centralnie na takiż to lód..... Tutaj okazało się, że jednak fizyka jest bezwzględna brak tarcia plus wektor ruchu i dobra ta kobiecina zaryła plerami o lód, że aż kolokwialnie mówiąc - oddało. 

Tym razem stać się nic nie stało, ale mogło. I potem w wiadomościach jakiś zbotoksowany prezenter będzie mówił, że turysta się połamał. No połamał się połamał - jak w cichobiegach po lodzie popierdalał to się i połamał......

Rzecz trzecia to schroniska - a właściwie ceny w schroniskach. Otóż ceny w schroniskach powinny być modelowym przykładem na to jak działa ulubiona instytucja każdego szanującego się biznesmena - monopol. Bo też jak już wleziesz na tą górę, to tam są tylko te... no.... kamienie i ewentualnie trochę drzew. I jeżeli nie opanowałeś, jak Jacek Stachurski, metody odżywiania się energią z kosmosu, tudzież nie gustujesz w korze saute podanej z sałatką z kosodrzewiny i mchu wraz z deserem w postaci świeżego gruntu okraszonego drobnymi owadami, to będziesz chciał coś w schronisku zjeść. Jasne można, tak jak autor tekstu, dźwigać ze sobą suchy prowiant w postaci zupków chińskich tudzież kubków nie chińskich - bo wrzątek w schroniskach jest darmowy, ale gwarantuje, że po dłuższej klikudniowej wędrówce strawa taka nie wydaje się być wystarczająca. Strawa taka może stanowić jedynie preludium do wbicia zębów w porządny kawał jakiegoś mięsiwa i to najlepiej ciepło-gorącego. A takie mięsiwo kosztuje. 

Rozrzut cenowy to mniej więcej 20-30 zł za drugie danie z mięsem. Dużo to czy mało ? Jak się spojrzy na koszty produktów to wydaje się dużo (bo to żadne specjały są kawał mięsa, trochę ziemniaków i klasyk polski tj.buraki lub surówka z kiszonej kapusty). Jak się dołoży transport to wciąż wydaje się dużo (jednak każde schronisko ma quady, tudzież odpowiednie samochody, tak że nikt niczego na plecach nie nosi). Trzeba także pamiętać, że schronisko jest MONOPOLISTĄ czytaj zawsze jest kolejka, bo wszyscy coś jednak biorą - ergo dobry zarobek mógłby spowodować obniżenie cen. A jeżeli nie cen na potrawy to chociaż na napoje - bo 6 zł za butelkę wody mineralnej, która w hurcie kosztuje ze 1,50 zł to jest jednak coś nie halo - żeby nie powiedzieć, że to zbrodnia w biały dzień jak skopanie pod kioskiem z gazetami pięciolatka, bo wykupił nam ostatniego Kaczora Donalda. Jasne można kranówkę, tylko że tak jakoś dziwnie. No ale górale i dudki to zawsze jakoś tak szli w parze - i Ci pierwsi bardzo łakomie patrzyli na to drugie.

  Jasne, są potrawy tańsze, które służą zapchaniu się (zupy z pieczywem, tudzież koszmar każdego przedszkolaka to jest ryż z owocami i śmietaną) - ale jednak pewien niedosyt pozostaje, że skoro już jadę raz na jakiś czas jedynie to jednak bym chciał też zjeść coś przyzwoitego.....

Ludzie w schroniskach - otóż ludzie w schroniskach są dla siebie co do zasady mili. Kolejka do prysznica jest okazją do spontanicznego żartu tudzież dowcipu. Podobnie z dosiadaniem się do stolików - wiadomo miejsca mało. Ale szczęśliwcy co pierwsi miejsce zajęli, wykazują pełne zrozumienie dla dosiadających się, a ewentualne prośby takiej natury nie są kwitowane swojskimi "Zajęte" lub też bardziej dosadnie - "Spierdalaj". 

Oczywiście to "bycie miłym" ma swoją słowiańską barwę - czyli miły, pogada, ale raczej głębszych relacji po takim wyjściu w góry się nie pochyta. Bo niby wszyscyśmy razem w górach ale jednak każdy się swojego towarzystwa trzyma. 

Fajne jest również pozdrawianie się na szlaku. Czegoś czego na powszechnie uczęszczanych szlakach nie uświadczymy, na szlakach mniej uczęszczanych jest normalne i również dodaje kolorytu i klimatu takiej wyprawie. 

Kończąc zatem wyciąg powyższy z wyjazdu pięciodniowego - w góry warto jechać i warto też wybrać się na dni parę z  plecakiem ciężkim, co by trudów pieszej wędrówki posmakować samemu i potem przed wnukami ubarwić, odpowiednio wskazując na K-2 i Mount Everest, nawet jak się poszło w Świętokrzyskie. 

Na koniec piosenka, co się mnie w uszy rzuciła ostatnimi czasy i muzyka fajna i tekst również: 

 


2 komentarze:

  1. Ech, człowieku... dobry zarobek nigdy nie spowoduje obniżki cen. Skoro popyt przewyższa podaż, to gwarantowany jest wzrost cen, a nie ich spadek. To podstawowe prawo handlu, nawet przedszkolaki już o tym wiedzą wymieniając między sobą koniki MyLittlePony po kursie uzależnionym od dostępności danego modelu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no cóż wypada mi jedynie przyznać Ci rację - chyba mną górski idealizm zawładnął - że równość braterstwo etc. etc. a nie goły kapitalizm - ale jedna co racja to racja - schronisko poza luźną atmosferą to też oczywiście biznes a tenże rządzi się swoimi prawami .... :)

      Usuń