poniedziałek, 25 sierpnia 2014

nie biegaj w klapkach po górach

W sobotę nie napisałem nic - nic a nic. Jest to wina moja i całkowicie moja... Chociaż właściwie po części Festiwalu Tauron Nowa Muzyka, na który udało się pójść... I trochę z winy alkoholu... trochę bardzo.... no dobra miałem kaca, w sobotę wróciłem o 4 nad ranem - po czym o 18 poszedłem bawić się dalej - ale tak to jest z dwudniowymi festiwalami - nie wygrasz...

W każdym razie ze wszystkich koncertów, na których byłem najbardziej spodobał mi się koncert Pani, która posługuje się scenicznym pseudonimem Elliphant - jest ze Szwecji ale śpiewa tak, że rękę bym sobie dał uciąć, że jej rodzina jest z Jamajki a nie z krainy zimna, lodu i absolutu z Ahus (gdzie jak wiadomo wszyscy filozofowie jeżdżą kupować absolut do swoich głębokich rozważań - po kliku głębszych zawsze myśl głębsza) :D W każdym koncert tejże wykonawczyni był najbardziej energetyczną rzeczą, jaką ostatnio wdziałem - i jak będzie w polszy występować to się koniecznie wybrać muszę.

Wstawiam tejże Pani poniżej jeden z kawałków, który ostatnimi czasy świadomością moją zawładnął i z głowy wyjść mi nie chce - przy melodii skocznej nie głupi tekst mający:



Ale nie o Tauronie jest tenże wpis... a o czymś co w międzyczasie miało miejsce. W sobotę o poranku w okolicach godziny 13, kiedy opuściła mnie choroba szczegółowej kontemplacji rzeczywistości - kacem zwana - postanowiłem coś poczytać. Poczytało mi się artykuł, gdzie przywołano postać Andrzeja Wróblewskiego - malarza polskiego, którego prace może i kojarzyłem, ale nazwiska autora tym pracom nie byłem w stanie przypisać. W każdym razie, Wróblewski A. dotknięty był mocną traumą i zmarł w wieku młodym (bo mając lat 30 - tak więc z tym młodym to posłodziłem także sobie) w 1957r. Otóż Andrzej rozstał się z żywotem w górach - prawdopodobnie na atak serca spowodowany przez napad stanu lękowego. Jednakże okoliczności śmierci stanowią przykład czarnego humoru, bo cytując notki prasowe  z tamtego czasu „Ubrany był po turystycznemu, lecz na spodnie narciarskie nałożone miał, nie wiadomo dlaczego, spodnie od piżamy”.

Dziwna to śmierć zaiste - bo też i kto popierdala po górach w spodniach od piżamy?!?!? Pytanie retoryczne :) a kto popierdala po górach w klapkach albo narąbany - oooo tutaj odpowiedź jest prosta "W chuj ludzi" - że się tak brzydko wyrażę.


Jak to w kraju naszym pięknym: jeden pijany wszedł na jedną górę i trzeba go było znosić. Dwóch bohaterów w klapkach wlazło na górę i nie potrafili zleźć  i jak właśnie zgadliście - trzeba było ich znosić. Tym razem nikt na szczęście nie trafił na łono wiecznych krupówek i oscypka z grilla - ale w tym roku już parę osób do tejże krainy przez kretynizm własny trafiło - i górale z nich tam, po wsze czasy, dudki ciągną i krowim oscypkiem do wyrzygu karmią. 

W każdym razie prosty poradnik (coś tam po górach chodzę - więc się czuje uprawniony do takowego sporządzenia) dla wszystkich, którzy mają takie pomysły:

1. To, że w góry (Tatry) chodzi sporo osób nie znaczy, że jest łatwo. Przed pójściem w góry, który to pomysł powstał spontaniczne, bo np. na krupówkach nie było gdzie zalać pały, poczytaj gdzie idziesz, jak tam jest, sprawdź jaka jest prognoza pogody. Jeżeli nie masz umiejętności czytania spróbuj poszukać czegoś na Ju Tiubie albo kogoś zapytaj.

2. Klapki to nie jest dobre obuwie na góry. Tenisówki również, nawet z Lacoste. To, że są ładne i trzeba było za nie zapłacić dużo hajsu nie znaczy, że nadają się do wszystkiego. Możesz się w nich wspinać na szczyty lansu w modnych klubach, nie może się w nich wspinać na szczyty bardziej realne. 

3. To, że słońce próbuje zrobić Ci czerniaka a temperatura za wszelką cenę odwodnić, nie znaczy, że pogoda się nie zmieni. Weź coś ciepłego do ubrania.

4. Jak wleziesz do schroniska to nie znaczy, że można się narąbać. Można jak zostajesz tam na noc - nie można jak za 2 godziny masz schodzić w dół. Często zejście w dół jest bardziej niebezpieczne niż wejście pod górę. 

5. W maju nie ma śniegu... Otóż to, że nie ma go w Twoim miejscu zamieszkania, nie znaczy, że nie będzie go w górach. Poczytaj o tym, czy tam gdzie idziesz go niema. Poczytaj ile go jest. Bo może się okazać, że bez raków wejdziesz na górę - ale już z niej nie zejdziesz - a naprawdę głupie jest skończyć rozbitym gdzieś na skałach jak Lacoste nie będzie miało dobrej przyczepności na lodzie. 

6 Mierz siły na zamiary - jeżeli nie uprawiasz żadnego sportu, a Twoją kondycję wyraża sporadyczny bieg do cukierni po drożdżówkę nie idź w wysokie góry. Zacznij od czegoś spokojniejszego - widoki też są ładne, a będziesz wiedzieć na ile Cię stać.

7. Buty.. czy ja już mówiłem o butach?!?!?! Tak? TO powiem jeszcze raz - buty to podstawa.

Czego Wam i sobie życzę. Na koniec jeszcze jedna piosenką, którą na zmianę słucham z tą wstawioną powyżej:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz