sobota, 7 lutego 2015

jaszczompiński

Dziecięm będąc, lat temu bez mała z 8, przygotowując się do egzaminu z prawa cywilnego na mojej szacownej alma mater, postanowiłem, że w czasie nauki poczytam sobie książkę. Niektórzy w ramach odpoczynku od nauki upijają się (stoi właśnie przede mną szklaneczka wspaniałego 12 - letniego whisky single malt, więc wiem o czym mówię), inni oglądają filmy i seriale wszelakie, jeszcze inni sport uprawiają. Nie zaniechując tych aktywności, dołożyłem do tego pierwszorzędnego zestawu obcowanie z literaturą. Z tego co pamiętam, natenczas nasycony byłem książkami z fabułą, które opowiadają jakąś historię  i każą odbiorcy z bohaterami książkowymi ją przeżywać - postanowiłem przeczytać coś bez fabuły. 

Wychodzę z założenia, że sztuka sztuką (obojętne czy ta wysoka czy ta "niska"), ale wypada wiedzieć, co się na świecie dzieje i to w wielu dziedzinach - od polityki po naukę. Z racji, że w tym drugim zawsze we własnym mniemaniu kulałem mocno, przeczytałem "Krótką historię czasu" Stephena Hawkinga. 

O czym jest książka? Najkrócej można powiedzieć, że jest to niezwykle pobieżny wykład o tym, czym w chwili obecnej zajmuje się fizyka (lub też ludzie, tę dyscyplinę nauki uprawiający). A czym się zajmuje? Zajmuje się znalezieniem teorii, która opisze hmmm ... wszystko.  Brzmi trochę niedorzecznie, jak np. nie jestem w stanie wypić całego alkoholu w barze. Można sobie jednak wyobrazić rzecz następującą:

W zbiorowej świadomości nie istnieje chyba instytucja bardziej losowa, niż rzut monetą. Rozstrzyga się nią spory wszelakie: od tego na jaki film iść do kina, po wybór przyszłej małżonki ;) Bo jedynie moneta sprawiedliwa - podrzucona do góry spadnie na jeden z dwóch sposobów (rant wykluczamy, bo mało prawdopodobny). Losowo.... A co gdybym powiedział, że nie losowo... że wiadomo jak spadnie... Znając siłę z jaką moneta została wyrzucona w górę, przyspieszenie ziemskiej, opór powietrza, umiejscowienie środka ciężkości i materiał z którego moneta została wykonana, można obliczyć jak spadnie. Parę setek lat temu, przed poznaniem newtonowskej grawitacji, dla rodzaju ludzkiego rzut monetą faktycznie był sprawą ślepego losu (lub Boga, zależnie od tego, kto w co wierzy). Teraz nie jest. 

Fizycy zatem skalę poszukiwań rozszerzyli, szukając teorii, która nam powie czy da się wyliczyć wszystko. Jak wszystko... Ano wszystko. Powiedzmy, że mając dane i odpowiednie równanie jesteśmy w stanie obliczyć co się dzieje w skali makro (jak rozwija się wszechświat, ruch planet, galaktyk etc.) jak i w skali mikro (gdzie znajdzie się dana cząstka elementarna). Czyli jesteśmy także w stanie przewidzieć to jak zachowa się człowiek... (i co z wolną wolą wtedy...) Brzmi jak fantastyka? Brzmi. Ale dla ludzi ze średniowiecza jak fantastyka brzmiały by pewnie przewidywania, że kiedyś będziemy w stanie obliczyć jak spadnie moneta.   

Po tym przydługim wstępie, chciałem polecić książkę (mimo, że bardzo ciężka jest i przy niej nauka prawa cywilnego wydawała się odpoczynkiem) jak i zwrócić uwagę na osobę autora tj. Stepehena Hawkinga. Każdy pewnie kojarzy tego pan w wózku inwalidzkim, który z otoczeniem porozumiewa się za pośrednictwem syntezatora mowy. 

Zrobiono o nim ostatnio film, co się zwie z polska "Teoria wszystkiego"(nominowany do Oscara jako film najlepszy, a także w kategorii najlepszego aktora pierwszoplanowego i pierwszoplanowej aktorki). Film, z tego co widzę, wywołuje skrajne reakcje - od zachwytu po mocną krytykę. Obejrzałem film dzisiaj i muszę powiedzieć, że nie rozumiem głosów krytycznych (aczkolwiek nie jest to też taki zachwyt jaki miałem po obejrzeniu innego nominowanego tj. Whiplash). Film może i jest nieco cukierkowy i polukrowany, ale nie aż tak bardzo, żeby go za to podkoloryzowanie rzeczywistości krytykować. Pierwszoplanowa rola męska jest bardzo dobra. 
Zgadzam się, że Eddie Redmayne miał trochę łatwiej, niż aktorzy którzy kreują postacie stanowiące całkowicie wytwór fantazji scenarzysty (bo portretowana postać żyje i też nie odmawia współpracy), ale też i z rolą poradził sobie bardzo dobrze. Pewnie Oscara dostanie - czy zasłużenie - moim zdaniem tak. 

Że w filmie mało o tym, co Hawking zrobił w nauce, a za dużo tzw. okruchów życia... A ilu z widzów będzie wiedzieć czym zajmuje się fizyka kwantowa, co to jest spin, teoria mulitwersum, dlaczego tak istotne było odkrycie bozonu Higgsa etc. etc. Prawda jest taka, że współczesna fizyka jest tak odłączona od rozumienia "przeciętnego zjadacza chleba" (w tym piszącego te słowa), że film o tej dziedzinie nauki byłby całkowicie hermetyczny i nieprzyswajalny, a co za tym idzie, po prostu nudny. 

Dostaliśmy zatem opowieść o człowieku zmagającym się ze śmiertelną chorobą (który przy okazji jest geniuszem i znanym naukowcem). Co ważniejsze, pokazuje on także historię kobiety, która nie zważając na chorobę tego człowieka, bez baczenia na swoje szczęście, status materialny i to, że mogła wybrać "łatwiejszą drogę", postanowiła przy nim trwać. Historia może i jest trochę "cukierkowa", ale tutaj cukierkowość wyreżyserowało życie. 

W każdym razie film wywołuje skrajne odczucia - co chyba dobrze, bo też i o to w X Muzie (jak i wszystkich pozostałych) chodzić powinno.  JW czytelników nie będę do swoje aprobaty filmu przekonywał - obejrzą, to i zdecydują...

Na zakończenie wpisu, piosenka zespołu Kasabian, który bardzo lubię i ostatnio słucham często. Panowie na drugiej swojej płycie scoverowali Pana Davida Bowie i jego piosenkę "Heros", a że im zacnie wyszło to wstawiam:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz