sobota, 2 maja 2015

jadu wylanie na teledysk bezbronny...

Tematu na posta nie miałem. Posucha w głowie jak na Saharze... Weny żadnej, praca tylko na zmianę z jakąś imprezą się przewijającą, tudzież inną aktywnością, teatrem czy też kinem zwaną (ewentualnie aktywność fizyczna - bo wiadomo, że równowaga między ciałem a duchem być powinna)... Wartego jednak do opisania nic. Trwałem tak w beznadziei, aż urodziny ojca mego na horyzoncie się pojawiły. Celem zakupienia rodzicielowi podarku jakiegoś, udałem się do jednej z sieci supermarketów oferującej elektronikę - aby gadżet jakiś elektroniczny dla ojca nabyć.  

Błądziłem zatem, niczym Tezeusz w labiryncie albo Macierewicz w aktach prokuratorskich, między regałami sklepowymi, poszukując świętego Graala prezentowego. Błądziłem tak bardzo, że zaszedłem do sekcji zajmującej się telewizorami wszelakimi. W sekcji owej wyświetlane są rzeczy (na tych telewizorach wszystkich) różne, różniste... W tle jednak muzykę słychać zawsze  tę samą, że człowiek może dostać tzw. "pierdolca" - jak widzi np. urywki filmu akcji, gdzie ktoś kogoś morduje i się strzelają, a w tle mu leci przebój jakiegoś polskiego wykonawcy pop - gdzie tekst jest zupełnie o niczym.

Tym razem w tle dziewczę jakieś młodociane śpiewało, głosem słodziutkim, acz pustym jak pusta może być tylko flasza półlitrowa wódki (albo wina przy spotkaniu kobiet najpiękniejszych) po spotkaniu z przyjaciółmi. Przy jednym z telewizorów stała para dziewcząt, na oko w przedziale wiekowym 10 - 12 lat, które zafascynowane w coś się wpatrywały. Po bliższych oględzinach co też był wyświetlane (bom zaciekawionym był, w cóż też młodzież polska może się wpatrywać tak bardzo) stwierdziłem, że to teledysk jest i że jest to teledysk do piosenki, co z głośników supermarketowych uszy kupujących atakowała. Na ekranie prężyła się jakaś blondyna, o kształtach z goła nie rubenskowskich - w sensie szczupła bardzo była. Śpieszyło mi się, więc teledysku nie obejrzałem do końca, ale postanowiłem, że jak już do mojej sadyby dotrę, to sobie teledysk zobaczę. Wtedy może, mimo lat 30 na karku, też zachwyt rzeczony poczuję.

No jednak nie poczułem...

Teledysk ów, to był teledysk niejakiej Taylor Swift i opowiadał on, a jakże, o miłości nieszczęśliwej - że poznała takiego złego strasznie chłopaka i chłopak ten był taki niedobry - huncwot z niego był straszny, a ona się zakochała a on skrzywdził ją okropnie... W psychologii to się chyba nazywa rysem masochistycznym... W każdym razie zafascynowała mnie głupota tego teledysku, jak i przeraziło mnie, jakie straszne pierdoły w tej hameryce wymyślają.

Teledysk teraz, w stylu właściwym dla mnie, czyli dalece złośliwym, poniżej opiszę. Pragnę jednak, aby czytelnik najpierw teledysk rzeczony zobaczył i empatycznie odczuł cierpienie moje, na które się sam naraziłem, celem napisania niniejszego posta i rozbawienia (mam nadzieje) szanownego czytelnika. Zważyć także należy, że bez teledysku zobaczenia, sam wydźwięk posta w dużej mierze będzie hermetyczny i niezrozumiały. 

I tak - oto teledysk:



Jadąc czasowo:

0.00 - 0.50 - Tajlor budzi się na jakimś piachu. W koło rozrzuconych przedmiotów jest wiele. Jakaś wstążka biała (srajtaśma ?!?!?!) Nikt nie tłumaczy, czemu usnęła na piachu... może lubi tak na piachu. Aczkolwiek patrząc na jej zdziwienie rysujące się na twarzy, możemy dojść do wniosku, że ona nie bardzo chciała na tym piachu usnąć. Że miłość jej do piachu, jest miłością czysto przypadkową, niezaplanowaną i że ona już więcej na tym piachu sypiać nie będzie.

Tajlor nie akceptuje także, okalającego ją, krajobrazu jak po zjeździe przyjaciół radia maryja na Jasnej Górze. Tajlor raczy nas przy tym monologiem, który zawiera przebitki na jakieś wydarzenia - prawdopodobnie zaszłe - co ją do tego piachu nieszczęsnego doprowadziły. W przebitkach tych pojawiaj się młodzian, wyglądający jak spłoszony opos, który chyba jest przyczynkiem, że Tajlor w takich warunkach niekomfortowych nocowała (starszy widz teledysku pewnie zadaje sobie właśnie pytanie - Ciekawe czy od spania na ziemi gołej nie rwie jej w krzyżu? Przecie artretyzmu dostanie? Nerki się jej zepsują, zapalenia oskrzeli dostanie, pęcherz wysiądzie... Czy ktoś jej powiedział, że są łóżka? I dlaczego śpi na tej ziemi zupełnie sama? Czy to znaczy, że współbiesiadnicy śpią w łóżkach normalnych, a ona na tym piachu pozostawiona została samej sobie... okrutne to, zaprawdę, okrutne). Teledysk jednak się rozkręca - Tajlor (chwała Bogu) jeszcze nie zaczęła śpiewać.

0.51 - 2.03 - nasza niewiedza odnośnie piaszczystej epopei zostaje rozjaśniona, podczas dalszej część monologu Tajlor (przesłuchałem raz i pochorowałem się na tydzień - prawdopodobnie pisał to Paulo Coelho). Obserwujemy jak spłoszony opos, w stylowym kapelutku, "wyrywa" bohaterkę teledysku. Nie jest wiadomo czy użył uroku osobistego, czy też pigułki gwałtu - jedno jest pewne - wyrwał sobie blondynę. Co więcej - widać, że lata ona za nim i wpatrzona jest w niego, jak nie przymierzając - terrorysta w odrzutowiec. Tutaj upewniłem się, że teledysk promował będzie zaburzenie masochistyczne - czyli wiem, że będzie mnie źle traktował, ale i tak go kocham. Droga Tajlor - takie zaburzenia są uleczalne, naprawdę.... Od czasu kiedy czytałaś "Wstęp do psychoanalizy" Freuda, psychologia poczyniła ogromne postępy - nie wszystko jest już penisem albo waginą... serio. Nie musisz być źle traktowana, nie musisz spać na piachu wśród śmieci... Są na tym świecie dobrzy faceci, są łóżka, są czyste pokoje...

No.... ale o gustach się ponoć nie dyskutuje. Tajlor w ramach teledysku wybrała sobie oposa spłoszonego, co miał robić za tzw. bad boy`a (bed boja). Jak dla mnie, to opos w teledysku został pokazany jako z jednej strony kretyn, a z drugiej - kretyn :)
Tutaj już niestety zaczyna się muzyka - więc przerywam na chwilę pisanie, aby krwawiące uszy oczyścić.

2.04 - 2.40 - obserwujemy tutaj pierwsze chwilę tego masochistycznego związku. Główny samiec w teledysku prezentuje swoje radykalnie socjopatyczne zachowania, które przejawiają się skakaniem po torach kolejowych, oraz stawaniem w pozycji wyprostowanej na restauracyjnej kanapie oraz siedzeniu kabrioletu (już wiadomo czego Komor się przed Japonią naoglądał).

Jeżeli chodzi o skakanie po torach, to nie do końca rozumiem wydźwięk tej sceny. Co to wspólne skakanie ma oznaczać... Czy to jakaś sztuka nowoczesna? Przecież prawie dorosłe osoby nie skaczą dla przyjemności po torach kolejowych. Robią inne rzeczy - rozpytywałem znajomych i nawet najbardziej romantyczne pary zwykle gdzieś wyjeżdżają i widokami pięknymi się sycą, czasem to restauracji na obiad romantyczny pójdą - ale nie skaczą po torach kolejowych... Może to jakaś metafora życia jako ciągłej podróży - filozofia zen ukryta w teledysku dla niewydarzonych 12 latek... Nie wiem...

 I co z tym stawaniem na różnych przedmiotach i rozkładaniem rąk??? Chłoptaś ma jakiś deficyt uwagi? Uwagę innych klientów chce zwrócić uwagę? Ale po co... co mu przeszkadza, że ktoś chce schabowego w spokoju zjeść...
Drogie kobiety, wyobraźcie sobie, że idziecie na randkę z jakimś kretynem, który staje na różnych przedmiotach, przy tym jeszcze w knajpie pełnej ludzi... Zajadasz w spokoju jakiś kawałek mięsa, myślisz, że może to jest już ten właściwy (co ojcem dzieci Twoich będzie, z którym zestarzejecie się razem i parą słodkich staruszków będziecie), a kolo nagle wskakuje na stolik i coś krzyczy... No przecież to depresji można dostać... Zestresować się niezwykle mocno - że od razu trzeba by jakieś buciki albo torebkę ładną dla odstresowania kupić... no bo przecież po chuja on tak na tą kanapę wskoczył -sceny robi...a ja pół dnia przed lustrem dla niego... gupi chuj...

Stojąc na fotelu kabrioletu też ręce rozkłada, jakby co najmniej pachy suszył... (że też go nie zwiało z tego siedzenia, byłoby po kłopocie).

W międzyczasie oczywiście kilka przebitek, jak to Tajlor i opos uderzają w ślinę w różnych miejscach... Smutek, zniszczenie, depresja, termin na złożenie zeznania podatkowego...

2.40-2.55 - kolejne przebitki na Tajlor, która wyraża swoje rozczarowanie i niechęć śpiewając w jakiejś brudnej łazience... Dlaczego to zawsze musi być brudna łazienka? Gdzie oni znaleźli brudną łazienkę z pękniętym lustrem? Czy jest jakaś wypożyczalnia brudnych łazienek do teledysków o dziewczynach ze złamanymi sercami? Ile biorą za godzinę? Czy w polsce jest miejsce na taki biznes?

Rozważania kończę, bo oto opos wprowadza blondynę na koncert jakowyś - prawdopodobnie rockowy - bo ludzie tam skaczą straszliwie i odbijają się od siebie (co w nomenklaturze metalowej nosi nazwę pogo).

2.56 - 3.25 - przebitka na koncert rockowy, gdzie opos "idzie skakać w tłum", przy czym na potrzeby tego teledysku tłum, to jakieś 5 osób. Tajlor wciąż w niego zapatrzona ma wyraz twarzy, jakby od tygodnia przyjmowała znieczulenie miejscowe w każde miejsce twarzy ;) dalej idzie przebitka na pokój hotelowy, gdzie ..... nie nie ... nie ma sceny seksu. Ale o tym niżej:

3.25 -  3.35 - pokój hotelowy, gdzie tajlor i opos razem przebywają, przy czym on leży na łóżku a ona się jakoś wije i ociera o różne rzeczy w pokoju np. o drzwi. Opos wygląda jakby właśnie dowiedział się, że wesołe miasteczko w tym roku nie przyjedzie. Tajlor miota się po pokoju, jakby dowiedziała się, że jest gwiazdą popu...

3.36 - 3.50 - opos robi sobie dziarę - prawdopodobnie wyrazy "Wdech, wydech"- żeby nie zapomniał jak się oddycha, bo przecież on taki szalony i mogło by mu się popierdolić... Np. dwa razy wydech i ma zapaść, trzy razy wydech bez żadnego wdechu - i będzie mógł po wieczność skakać po torach w królestwie niebieskim.
Tatuaż ten tłumaczy także, dlaczego chwilę później widzimy Tajlor jak znowu śpiewa przy lustrze w łazience. To tam spędziła, z lubym oposem, najlepsze chwile ich wspólnego pożycia, kiedy to on wpatrzony w swoje odbicie, mógł mówić te dwa magiczne i najważniejsze w życiu słowa, których ona słuchała z taką uwagę, które tak bardzo chciała usłyszeć i które pozwalały wiedzieć, że on żywy jest przy niej. Dwa wspaniałe słowa "koch....." znaczy w tym przypadku "Wdech, wydech" (i to w odpowiedniej kolejności).

3.51 - 4.40 - scena kolejna, bardzo dosadna w swej wymowie (dla wprawnego obserwatora zawierająca sporo dawkę dydaktyki - o tym jednak poniżej).

Opos i blondyna wchodzą do baru - prawdopodobnie opos przyciągnął tam blondynę - bo słyszał, że w tej knajpie są nowe kanapy, na których on jeszcze nie stawał, a że to jego hobby jest, to żadnej kanapie nie mógłby przepuścić, żeby na niej nie stanąć.

W tle widzimy także, że jacyś panowie grają sobie w bilard. Zmęczeni pewnie po pracy, przyszli w paru wypić piwo i zająć się jakąś kulturalną rozrywką. Grają sobie spokojnie, nikomu nie przeszkadzają, aż tu nagle opos przechodzi i z racji tego, że on taki szalony jest i bed boj z niego jest wielki, trąca im bile. Opos szalony nie zauważa, że sam ma wagę ok. 25 kg (bez kapelusza ok 20 kg.) a trąca bilę chłopom o budowie ruskiego traktora, których jest jeszcze dodatkowo w barze kilku.

Zaczynają się utarczki słowne - które opos przyjmuje z uśmiechem na twarzy, pyskując jeszcze przy tym (no i co że bilę Wam trąciłem, jestem szalony i mam blondynę, wolno mi!!! - i psychiatrycznie się leczę na syndrom "popierdolenia") i wszczynając awanturę (czyżby on też był masochistą???), z mniejszym uśmiechem przyjmuje wpierdol, który dostaje od paru kolesi, do których kozaczył. Tajlor w tym czasie zapłakana chce walczyć o swojego wspaniałego oposa. Tajlor ogarnij się - to przecież kretyn jest, debil, idiota.. Ona nie słucha - dalej tarza się w piachu...

4.40 do końca (chwała Bogu) - ostatnia scena tego dramatu - Tajlor idzie z oposem na koncert kolejny. Tam ma wizję (może to dragi, a może się po prostu przejadła), na których opos inne lachony obmacuje i płyny ustne z nimi wymienia. Tajlor załamana myśli :"Przecież to ze mną miał tylko płyny wymieniać, dla mnie na przedmiotach rożnych stawał, dla mnie po torach skakał, dla mnie "Wdech, wydech" wytatuował... dla mnie... dla mnie... dla mnie... a teraz ... co on robi z tymi innymi... czemu nie ja... ach czemu czemu" i załamana uderza w kimę na piachu, w środku imprezy. Wiadomo, że dobry piach ma właściwości terapeutyczne i jak ona w tym piachu uśnie - to jutro wszystko będzie dobrze i wspaniale i z oposem znowu będzie po torach kolejowych skakać i płyny ustne wymieniać...

Jak wiemy - tak się nie stało ....

Kończę zatem post długi - więcej do supermarketu z elektroniką nie pójdę - ojcu na następne urodziny jagód i grzybów nazbieram, prezent może mniej efektowny, ale popkulturą się przynajmniej nie zatruje. :)     





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz