Ten post miał być zupełnie o czym innym. Najpierw chciałem opisać z detalami proces wstawania z łóżka. Ta czynność bolesna dla mnie niezwykle i bardzo wymagająca jest czynnością permanentną niestety i powtarzalną tak bardzo, że aż dusza boli. Potem chciałem opisać, że brakło mi keczupu (bo brakło) i to jak bardzo z tego powodu rwie mie dusza, boli jestestwo i jak bardzo jestem smutny i jest mi źle. W mojej głowie jednakże, pojawił się temat jeszcze bardziej bezsensowny i nie wart poświęcenia mu chociażby minuty z życia. Ale, gdyż ponieważ, jestem człowiekiem hojnym, a wręcz można by powiedzieć, że w niektórych przypadkach rozrzutnym (przypadkami tymi jest zwykle stan upojenia alkoholowego kiedy to chleje wódkę przy barze nie licząc się z kosztami i cierpiąc na syndrom "króla świata", który to syndrom dnia następnego, z samego rana o 13, zamienia się w syndrom "o kurwa znowu jogurty do końca tygodnia"). Przechodząc do meritum, jak rzekł Donald z uśmiechem na widok projektu ustawy podwyższającego stawki podatku, postanowiłem napisać o celebrytach. Kiedy byłem jeszcze szczenięciem, nieodrosłym od ziemi miłośnikiem Vibovitu, orenżady w woreczku i gumy Turbo, czegoś takiego jak celebryci nie było. Było przaśnie, było biednie, ale celebrytów nie było. Generalnie nikt się nie interesował kto z kim jest w ciąży, kto się upił, kto nie ma pieniędzy a kto pieniądze ma i wogóle tymi wszystkimi rzeczami, które do życia są zupełnie zbędne a wręcz życie to zaśmiecają (tzn wyłączam z tego zakresu sąsiadów - to jest było i będzie). I potem nagle, nie wiedzieć czemu, nie wiedzieć dlaczego, ktoś zaczął wmawiać mi, a także pozostałym mieszkańcom kraju naszego nad wisłą pięknego, puszczą porosłego gdzie dzik, żubr, sarna, łoś, jaskółka, bociek ...... - przepraszam rozczuliłem się. Otóż ktoś, jakiś pomiot diabelski, zaczął wmawiać, że należy interesować się życiem ludzi, którzy pojawiają się nie wiedzieć skąd i nie wiedzieć dlaczego i nagle wszędzie ich pełno, że aż strach puszkę paprykarzu szczecińskiego otworzyć. Co więcej ludzie Ci w przeważającej większości reprezentują sobą poziom średnio rozgarniętego pieska preriowego. I jest to zbieranina różnoraka, kolorowa i pełna blichtru. A żeby się do niej dostać to trzeba spełnić kryteria niejasne i pełne tajemniczości - no bo jak to jest, że ktoś zagra w jakimś tam serialu o nie wiem.... powiedzmy..... regeneracji szamb i zaraz jest określany mianem aktora. Nie ważne, że gra na poziomie wykładziny. Zagrał w serialu. I już wszyscy wiedzą co jak gdzie z kim i po co, a jak kobieta to jeszcze jakie majtki nosi i co sobie wstrzyknęła w ryj, że jej tak spuchł.... I ja tego nie rozumiem.... jak można takim ludziom płacić za cokolwiek.... ja wiem... ja rozumiem... prawa rynku - jest podaż jest pobyt. Ludzie mają zapędy vojerystyczne i celebryci zastąpili podglądanie, co też tam się u sąsiada spierdoliło i dlaczego powinno mnie to cieszyć. Ale i tak budzi niesmak płacenie takim amebom za to, że są. I płacenie niemało za to, żeby Zbigniewa W. mogła nacierać skórę guanem świni wietnamskiej i potem założyć kieckę, że ja lepszą po pijaku z prześcieradła komunistycznego przy pomocy widelca uszyję. Albo żeby Władysław H. mógł sobie kupić brykę drogą i jeździć nią po tych naszych dziurach, tudzież zaparkować na martwym polu, bo przecież on może bo jest znany. Tak więc w myśl zasady że naród wspaniały tylko ludzie kurwy, wylawszy żale, idę sobie policzyć płytki w łazience......
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz